Stół Gryffindoru był niezwykle cichy jak na tę porę dnia. Euforia sprzed kilku dni została zastąpiona niezwykłą wizją niesprzyjającej przyszłości. Uczniowie spoglądali na siebie niepewnie, jakby zawstydzeni całą sytuacją. Od kilku dni Minister Magii apelował do całej czarodziejskiej Wielkiej Brytanii o powrót do heteroseksualizmu, ze względu na badania mago-statystyków. Plaga wyjść z ukrycia oraz postępująca za tym rozwiązłość mogła spowodować w niedługim czasie załamanie się systemu emerytalno – składkowego, związanego z ewidentnym spadkiem populacji magicznego społeczeństwa.
Jeśli Twoje Dziecko ma w pokoju ten plakat
(podaje link, bo się nie wkleił t0. gstatic images?q= tbn:ANd9GcTWDBMXAf070o2SlQz_ TPX4421BKd0bBb-htclg04A9N6_-_jqG_K zk6f8ORA )
to wiedz, że coś się dzieje...
Żongler i Prorok Codzienny – wspólna walka o nasze emerytury!
Harry przez dwa pełne dni zastanawiał się dlaczego jego najlepszy przyjaciel stał się symbolem czarodziejskiego homoseksualizmu. Jego nieduży, kształtny i umięśniony od noszenia okularów nos (jak ogłosił niecałe trzy miesiące temu Prorok Codzienny) czuł na kilometr, że maczali w tym palce Malfoyowie. Draco wyszedł na fotografii niezwykle seksownie, a zbyt mała muszka Rona i niechlujnie niedopięty frak sugerowały, że Weasley jest tą mniej rozwiniętą formą w ich domniemanym związku.
Jednak kto, na wszelkich bogów, widział kiedykolwiek Rona we fraku?!
Harry właśnie miał o to zapytać, gdy zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel jest nieobecny na śniadaniu, co samo w sobie przeczyło wszystkim znanym mu prawom. Przez chwilę zaczął martwić się o Hedwigę, która została sama w dormitorium, wyjadając ulubioną karmę z miseczki. Prócz żaby Neville'a, była teraz jedynym żywym i jadalnym stworzeniem w Wieży Gryffindoru. Pozostałe zwierzęta zostały pożarte lub odpowiednio zabezpieczone. Krzywołap oficjalnie zaginął, natomiast Firenzo pozostawał pod opieką Trelawney.
- Ktoś widział... - Nie zdążył dokończyć pytania, bo usłyszał znajome głosy.
- Draco – jęknął Malfoy, ciągnąc Rona za rękaw.
Rudzielec wydawał się niewzruszony.
- Malfoy! - warknął. - Jeśli myślisz, że założę...
Harry przypatrzył się trzymanej w dłoniach wchodzącego do Wielkiej Sali Gryfona, obrączce i prawie wybuchnął śmiechem.
- ...to! - dokończył ze wstrętem Ron. - To się grubo mylisz... Nie jesteśmy razem!
- Nie jesteśmy razem, ale możesz mnie pieprzyć?! - odparował zaczerwieniony z wściekłości Ślizgon.
Jego głos zaczął podejrzanie drżeć.
- Kiedy zrozumiesz, że się nie... - urwał, niezdolny do powtórzenia.
- Wszyscy o tym wiedzą!
- Malfoy! Ale to nieprawda, sam o tym doskonale wiesz! - Głos Rona podniósł się o oktawę.
- Tak piszą w Proroku – odbił piłeczkę Ślizgon i zamachał przed twarzą Weasleya gazetą.
- To nieprawda! Nikt i tak w to nie uwierzy...
- To potęga prasy!
- To plotka!
Malfoy wciągnął głęboko powietrze do płuc i wydął wargi w najbardziej dziecinny i uparty sposób, na jaki było go stać.
- W każdej plotce jest ziarnko prawdy! Wiem, bo sam tworzę większość hogwarckich! - Na dodanie sobie animuszu, tupnął stopą. But zaopatrzony w metalowy obcas, ukruszył kawałek kamiennej posadzki.
Śmieszne było to, że Harry dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Malfoy miał naprawdę małe stopy. Przynajmniej wiedział już dlaczego Ślizgon nosił szaty po samą ziemię.
- Nigdy w życiu bym cię nie tknął, Malfoy! - wysyczał nagle Weasley, korzystając z ostatecznych pokładów agresji. - Nawet, gdybyś był ostatnim mężczyzną, który zostałby na świecie po wybuchu laboratorium Snape'a!
Draco przez chwilę czy dwie mrugał zaskoczony. Po chwili całkowity szok zagościł na jego twarzy i rozglądnął się nieprzytomnie po Wielkiej Sali, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cały Hogwart patrzy właśnie na nich. Coś nieokreślonego mignęło w jego szarych oczach, gdy zaciskał usta w wąską kreskę i spuszczał głowę. Kilka sekund później nie było go już w pomieszczeniu, a Ron patrzył w ślad za nim.
ooo
Harry wszedł do biblioteki i z miejsca wystraszył Panią Pince.
- Potter, ty tutaj?! - spytała kobieta, przecierając okulary. Kilkukrotnie.
Wybraniec zmarszczył brwi.
- Do tego sam?! - Nie odpuszczała, szukając mocniejszych szkieł w szufladzie.
Po chwili rozmyśliła się i wyciągnęła różdżkę, stukając Harry'ego w ramię.
- Recogneo! - Nic się nie stało, prócz tego, że Potter poczuł łaskotanie. - To naprawdę ty! Już prędzej spodziewałabym się Sam Wiesz Kogo. - Popatrzyła na niego porozumiewawczo.
Harry zmieszał się.
- Znaczy kogo? - spytał, nie rozumiejąc.
- Sam Wiesz Kogo – odparła jeszcze bardziej konspiracyjnym tonem.
Potter zawahał się, znał wielu ludzi, ale kompletnie nie wiedział o co chodzi kobiecie.
ooo
Harry dotarł do dormitorium bardzo późno. Kto by pomyślał, że w bibliotece jest tyle książek? Zanim dotarł do tych, które mogłyby pomóc mu w nauce podstaw o oklumencji i legilimencji, dowiedział się wiele o Pucharze Quidditcha z 1745 roku, stosunkach centaurów do decentralizacji elfich oddziałów podczas wojny olbrzymów z trollami, w której czarodzieje i gobliny nie brali udziału, a nawet eliksirach. Hasło oklumencja w końcu znajdowało się dość daleko w alfabecie.
Jego szmaragdowe oczy zapewne zostałyby zasłonięte przez mniej seksowne powieki, gdyby nie grube szkła okularów, na które rzucił zaklęcie. Obraz Zgredka bez szat skutecznie uniemożliwiał mu sen. Dlatego też wszedł do Pokoju Wspólnego mając nadzieję, że ktoś wciąż będzie grał w Eksplodującego Durnia czy coś w tym rodzaju.
Jednak w okrągłym pomieszczeniu, które niemal atakowało złotem i czerwienią, siedział tylko Ron. Weasley zajmował prawie całą kanapę i gapił się pustym wzrokiem w dopalające się drewno w kominku. I właśnie te dogasające leniwie płomienie były jedynym źródłem światła w pokoju.
Harry przystanął niezdecydowany, co ma właściwie zrobić. Weasley wyglądał tak jakby Hagrid przez przypadek na nim usiadł i najwyraźniej potrzebował pomocy. Gdyby chodziło o podniesienie półolbrzyma – Wybraniec zapewne zrezygnowałby.
- Cześć, Ron – zaczął przyjaźnie.
Weasley wytrącony z transu, spojrzał na niego kompletnie zaskoczony. Zamiast jednak lekkiego chociaż uśmiechu, którego spodziewał się Harry, obdarzył go tylko skinieniem głowy i powrócił do gapienia się w płomienie.
- Co się stało, kumplu? - spytał, gdy przez dłuższy czas nie doczekał się reakcji.
Ron nawet nie odwrócił wzroku od dogasającego kominka.
- Malfoy – mruknął, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
- Co z nim? - spytał Harry szybko, mając nadzieję na to, że rudzielec mu się zwierzy.
Weasley natomiast wzruszył tylko ramionami.
- Nie wiem właśnie.
Harry – Gryfon, który spędził dziś w bibliotece ponad cztery godziny, nie wiedział, co odpowiedzieć.
- Co z nim? - ponowił ostrożnie pytanie.
Weasley westchnął cierpiętniczo.
- Właśnie nie jestem pewien – urwał. - Czy ty myślisz, że wiesz... No... że Malfoy... - Nie mógł się wysłowić. - Że Malfoy może mieć... - urwał ponownie.
Harry w mig pojął.
- Uczucia?
- Tak, tak – zapalił się nagle. - Uczucia – powtórzył z namaszczeniem. - Myślisz, że może mieć... uczucia.
Wybraniec poczuł się w obowiązku wykorzystać swoją nowo zdobytą wiedzę i podbudować intelektualnie przyjaciela.
- Wiesz, co zrobiły centaury, gdy zostały zdecentralizowane oddziały elfich łuczników podczas wojny olbrzymów z trollami? - spytał natchnionym tonem, wstając i patrząc poważnie na Rona, który zaczerwienił się, gdy udzieliła mu się podniosła atmosfera.
- Nie mam pojęcia – odparł, wstając i z napięciem czekając na odpowiedź przyjaciela.
Harry zawahał się.
- Nie mam pojęcia – przyznał szczerze. - Ale obiecuje, że doczytam to jutro – dodał szybko, gdy Weasley opadł z powrotem na kanapę. - Jednak odpowiedz mi zatem na pytanie...
Ron ponownie spojrzał na niego z nadzieją.
- Czy Malfoy jest rośliną?
- Nie – odparł rudzielec.
- Czy Malfoy jest minerałem?
- Nie – padła szybka odpowiedź.
- Czy Malfoy jest zwierzęciem?
- Nie! - Głos Rona podniósł się niebezpiecznie.
Harry wziął głębszy oddech, gdy jego przyjaciel czekał na kolejne pytanie.
- Malfoy jest Ślizgonem – mruknął nagle Potter, tracąc rezon. - A z nimi nigdy nic nie wiadomo...
Ron schował twarz w dłoniach.
- Ale mi pomogłeś – jęknął.
Harry zastanawiał się przez chwilę czy kiedykolwiek pomógł Ronowi, ale jeśli tak było – nie przypominał sobie. Zanim zdążył jednak cokolwiek zrobić czy powiedzieć, Weasley spojrzał na niego zrezygnowany.
- Snape tu był. - Harry natychmiast zbladł. - Jutro macie wspólne lekcje.
ooo
Hermiona stała schowana na schodach prowadzących do dziewczęcego dormitorium i obserwowała obu Gryfonów. Wydęła wargi, gdy usłyszała ostatnią część rozmowy i potarła skroń.
- Czy to ptak? Czy to samolot? - szepnęła. - Nie. To moi idioci - westchnęła na koniec, odwracając się na pięcie i wracając do swojego dormitorium. - Przecież każdy wie, że centaury podczas decentralizacji elfich łuczników w czasie trwania wojny trollów z olbrzymami, zawarły pakt z nimfami Zakazanego Lasu... - prychnęła.