Musiał zasnąć, bo kiedy obudził się, Derek siedział na skraju łóżka, a jego ojciec stał w drzwiach, przyglądając im się w milczeniu. Nie musiał spoglądać na aurę Hale'a, aby wiedzieć, że chłopak jest spięty i czuje się niekomfortowo.

Nie ustalali tego, ale Stiles wiedział, że są znowu razem. A nigdy dotąd jego ojciec nie rozmawiał z Derekiem. Nie przedstawił ich sobie oficjalnie. Nie było ku temu wyraźnych powodów.

Przeciągnął się, czując, że jego ciało zaczyna się powoli rozluźniać. Sądził, że Derek wstanie z łóżka albo wyjdzie z pokoju, ale mężczyzna nie drgnął nawet o centymetr, chociaż musiał wiedzieć, że Stiles otworzył już oczy.

- Jak się czujesz? – zapytał jego ojciec zaplatając dłonie na piersi.

Stiles podniósł się na łokciach, zsuwając z siebie cienki koc, którym ktoś przykrył go wcześniej.

- Dobrze – odparł, bo w zasadzie czuł wyłącznie spokój.

A rzadko zdarzało mu się coś takiego.

Przeważnie nawet po jego spacerach po lecie dopadały go emocje ludzi wracających z pracy, zestresowanych i zdenerwowanych. Niemal od razu spinał się, ale drzewa wokół skutecznie odcinały go od cywilizacji.

- Chcę porozmawiać z moim synem, mógłbyś wyjść? – spytał jego ojciec Dereka, najwyraźniej tracąc cierpliwość.

Ton jego głosu był szorstki i nieprzyjemny. Derek jednak nawet nie drgnął.

- Chcę powiedzieć, że… - zaczął Hale.

- Twoja matka już próbowała – przerwał Derekowi ojciec. – Nie obchodzą mnie wasze przeprosiny. Jeśli Stiles zdecyduje zostać… - urwał, sugestywnie zerkając na niego.

- Tato… - zaczął zatem, ale jego ojciec podniósł dłoń do góry, uciszając go.

- Chcę z tobą porozmawiać na osobności – powiedział spokojnie Stilinski.

Stiles spiął się mimowolnie. Przespał część rozmowy, którą jego ojciec prowadził z alfą, ale nie sądził, aby Derek ukrywał przed nim coś ważnego.

- To wilkołaki – odparł Stiles siląc się na spokój. – To nie tak, że porozmawiamy na osobności – dodał, przygryzając wargę.

- Chcę, żeby wyszedł, bo nie chcę, abyś czuł się naciskany. – Jego ojciec nie ustępował i coś naprawdę musiało być nie tak, bo Derek spiął się wyraźnie.

Wilkołak wstał, zaskakując kompletnie Stilesa.

- Naciskany? – spytał lekko zdezorientowany.

Jego ojciec zmarszczył brwi.

- Nie wydało ci się podejrzane, gdy Derek nagle zainteresował się tobą po tym jak okazało się czym jesteś? – zaczął jego ojciec.

I ta rozmowa wcale nie zmierzała w kierunku, którego się spodziewał. Oczy Dereka zrobiły się odrobinę większe, gdy doszło do niego co tak naprawdę sugeruje szeryf.

- Tato, to nie tak jak myślisz – powiedział szybko Stiles.

- Proszę pana, nigdy bym… - zaczął Derek niemal w tej samej chwili, urażony do żywego.

- O tym zdecyduję, gdy porozmawiam z synem na osobności – warknął jego ojciec, prostując się lekko, jakby chciał pokazać Derekowi kto tu naprawdę rządzi.

I normalnie Stilesa bardzo rozbawiłaby ta sytuacja, gdyby oczy wilkołaka nie błysnęły ostrzegawczo.

- Nie zamierzam z panem walczyć – stwierdził Derek zaskakująco spokojnym tonem.

Oczy jego ojca zwęziły się, gdy mierzyli się wzrokiem i Stiles usłyszał pierwsze kroki na korytarzu. Zapewne Peter postarał się narobić trochę hałasu, aby ostrzec ich o swoim przyjściu.

- Będziemy rodzicami – spróbował Derek, brzmiąc jak najbardziej rozsądnie.

- Masz dziecko z moim synem, ale to nie oznacza, że moje dziecko do ciebie należy – powiedział John Stilinski bardzo wyraźnie i Derek skinął głową.

- Stiles należy tylko do siebie i zrobi cokolwiek będzie uważał za słuszne, ale… - westchnął wilkołak. – Ale zawsze będzie miał we mnie wsparcie. Nawet, jeśli uważa pan, że nie jest ono konieczne… Może on też tak myśli. Może nie będzie chciał mnie widzieć, gdy urodzi, ale w tej chwili… Chcę powiedzieć, że… - zaczął Derek, nie mogąc do końca znaleźć odpowiednich słów. – Ma pan pełne prawo być wściekłym i mi nie ufać. Liczy się jednak wyłącznie zaufanie Stilesa do mnie… - ciągnął dalej Derek. – Które straciłem – dodał wilkołak, a jego jabłko Adama poruszyło się, gdy przełknął ślinę, nagle uciekając wzrokiem gdzieś w bok. – Jeśli jednak da mi szansę…

- Chcę porozmawiać z moim synem bez twojej obecności – odparł jego ojciec, ale nie brzmiał już tak szorstko jak wcześniej.

Derek zbił wargi w wąską kreskę i skinął po prostu głową, wychodząc.

Drzwi zamknęły się za wilkołakiem z głuchym trzaskiem. Aura Petera oddaliła się, chociaż nie słyszeli już kroków mężczyzny.

- Derek powiedział, że pokoje są dźwiękoszczelne, ale nie wiem tego na pewno – zaczął Stiles, bo cisza w pomieszczeniu przedłużała się.

Jego ojciec spojrzał na niego i wziął głęboki wdech.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytał po prostu John Stilinski i to było coś, czego bał się jeszcze bardziej niż kłów Petera Hale'a.

Nie chciał tłumaczyć się ojcu ze swojego braku zaufania. A może tchórzostwa.

- To była jakaś twoja umowa z mamą? Mama wiedziała? Wiedziałeś o mamie? Kiedy Deaton zaczął o emocjach i empha… tym czym jesteś… Twoja matka stanęła mi przed oczami – wyjaśnił jego ojciec i wydawał się nagle bardzo zmęczony. – Macie jakiś plemienne tajemnice? Deaton nie wie o was za wiele.

Stiles przygryzł wargę i podniósł się czując się jak wtedy, gdy zabłądzili ze Scottem w lesie i nastraszył ich ogromny wilk. Teraz podejrzewał, że mógł to być jeden z Hale'ów. Peter był ogromny w swojej wilczej postaci i na pewno budził grozę.

- Mama nigdy nie mówiła mi o innych – przyznał w końcu, czując gorycz, która rozlewała się w jego ustach. – Nie wiedziałem co się dzieje…

- Dlaczego po prostu nie przyszedłeś z tym do mnie? – spytał jego ojciec opierając się pośladkami o biurko Dereka.

- A co miałem ci powiedzieć? Że wiedziałem, iż pan Lahey kłamie na temat siniaków Isaaka? – spytał retorycznie. – Albo o tym, że aura Tary jest jasnoróżowa, co jest zabawne, bo ona nienawidzi tego koloru…

Jego ojciec uśmiechnął się lekko.

- To dlatego zawsze chichotałeś, gdy mówiła jak bardzo nie cierpi różu? – spytał mężczyzna. – Nie wiem. Może masz rację, a może coś wymyślilibyśmy…

- To nie tak, że ci nie ufałem, ale takie rzeczy powinno się rozgryzać samemu – powiedział, mając nadzieję, że jego ojciec zrozumie, że ta sytuacja naprawdę nie była normalna.

Aury piętro poniżej przemieszczały się swobodnie pomiędzy pomieszczeniami. Hale'owie musieli przygotowywać obiad i to było nawet logiczne, bo zaczynało się ściemniać i był pewien, że w całym tym zamieszaniu wszyscy zapomnieli o jedzeniu. Sam zaczynał powoli odczuwać głód.

- Rozgryzać samemu – powtórzył po nim ojciec, kiwając głową, jakby powoli dochodziło do niego, że faktycznie żadna z tych rozmów nie mogła mieć miejsca na normalnych warunkach. – Dlatego nie powiedziałeś mi, że jesteś gejem? – spytał ostrożnie. – Wiesz, że nie przeszkadza mi to – dodał dla pewności. – Nie odzywałem się wcześniej, ale jest naprawdę wiele rzeczy, o których mi nie mówiłeś i nie wiem czy podoba mi się ten stan rzeczy.

Stiles zmarszczył brwi i ścisnął mocniej zabandażowane dłonie. Pod paznokciami wciąż miał własną krew, więc powinien zapewne zmyć ją nim ponownie spotka się z watahą.

- Wiedziałeś o tym, że jestem gejem – stwierdził, bo obaj zdawali sobie sprawę, że to prawda.

- Tak, ale czekałem aż mi o tym powiesz – odparł jego ojciec. – Nie chciałem na ciebie naciskać…

Stiles skinął głową, bo w pełni to rozumiał.

- Nie sądziłem, że musimy o tym rozmawiać – stwierdził, wzruszając ramionami.

- Tak jak o Dereku – wtrącił jego ojciec. – Wiem, że wydaje ci się, że to doskonały pomysł, żebyście się zeszli… Widziałem was wtedy w kuchni… - ciągnął dalej jego ojciec. – I pewnie czujesz dziwne połączenie z nim, bo obaj nie jesteście do końca ludźmi, ale…

- Kocham go i kochałem go zanim zorientowałem się, że jest wilkołakiem – wszedł mu w słowo Stiles. – Tylko myślałem, że jest ze mną… Nie wiem… Z nudy – zaryzykował. – Deaton mówił ci, że odbieram emocje ludzi mnie otaczających. A z Derekiem zawsze było inaczej. Nie czułem, żeby był zainteresowany mną. Nikt nigdy nie był mną zainteresowany no bo wiesz… Gadanie i nadpobudliwość… - ciągnął dalej.

- Zakochałeś się, bo nie czułeś jego emocji? – uściślij jego ojciec.

- Nie – zaprzeczył pospiesznie, żeby nie zostać źle zrozumianym. – Zakochałem się i zacząłem szukać uczuć, które mógłby czuć, ale tam nic nie było… - wyjaśnił i nawet nie obchodziło go to, że brzmi lekko płaczliwie.

Jego ojciec naprawdę musiał to zrozumieć.

- I wtedy z nim zerwałeś – stwierdził mężczyzna.

- Nie – zaprzeczył ponownie. – Nie byłem szczęśliwy, ale nie zerwałem z nim z tego powodu. No bo hej, zawsze jest dobrze być z kimś kogo się kocha. Nawet jeśli nie kocha ciebie… - dodał, drapiąc się nerwowo po ramieniu. – Po prostu… zerwałem z nim przez nieporozumienie. Myślałem, że go męczę i nie chciałem go męczyć. Chciałem, żeby mnie kochał… - wyjaśnił z naciskiem.

- Stiles, przywiązywanie kogoś do siebie w ten sposób – zaczął jego ojciec i urwał, kiwając głową, jakby chciał powiedzieć, że to coś naprawdę nieodpowiedniego, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.

- Nie, nic nie rozumiesz – westchnął Stiles. – Nie chcę być z nim z powodu dziecka. I jemu też nie o to chodzi. Ani nie chodzi mu o to, że teraz wie, że nie jestem człowiekiem. A przynajmniej nie całkiem. Przedtem było okej. Nie było idealnie, ale… - urwał nie wiedząc jak to wytłumaczyć. – Sądził, że zerwałem z nim, bo go nie kochałem – wyjaśnił ojcu. – I ja wiedziałem przez ten cały czas, że on jest wilkołakiem, tato. Nie czuję jakiegoś dziwnego… dziwnej solidarności czy przynależności – poprawił się pospiesznie. – Moglibyśmy nie być razem, ale to nie jest coś czego chcemy. I wtedy, gdy przyszliśmy tutaj… I dowiedział się, że będziemy mieć dziecko… Nie mówił nic o związku, bo myślał, że go nie chce, co jest logiczne, skoro to ja z nim zerwałem wcześniej – powiedział jednym tchem i jego ojciec zmarszczył brwi. – Nic nie rozumiesz dalej, prawda? – spytał niepewnie.

W pomieszczeniu panowała cisza, aż w końcu jego ojciec odchrząknął.

- Któryś z was jest idiotą – stwierdził John Stilinski nagle wypuszczając całe powietrze z płuc.

Stiles nigdy nie czuł się bardziej szczęśliwy.

- Nie chcę jednak, żebyś tutaj zostawał – podjął jego ojciec szybko. – Deaton mówił, że reagujesz na negatywne emocje… Jeśli ten atak się jeszcze raz powtórzy… On się po prostu nie powtórzy – stwierdził jego ojciec bez cienia wątpliwości w głosie. – Bo nie zostaniesz tutaj.

- Łowcy… - zaczął Stiles.

- Nie są zagrożeniem dla ciebie, a dla nich. Zgodziliśmy się z Talią, że ujawnianie, że wiemy kim dokładnie jesteś, nie wchodzi w grę – wtrącił jego ojciec.

- Są zagrożeniem dla Dereka – powiedział. – Bo będziemy się widywać.

- Pod moją kuratelą – warknął mężczyzna. – Nie zapomniałem, że zaczęliście się spotykać kiedy byłeś nieletni.

Stiles przykrył twarz dłonią.

- Tato, a jakie to ma teraz znaczenie? – spytał nagle mocno zainteresowany tym aspektem. – Jestem dorosły.

- I popatrz, gdzie doprowadziła cię twoja dorosłość i tajemnice – odpowiedział jego ojciec szybko.

I Stiles nie musiał długo czekać, aby wyczuć, że jego ojciec żałuje tych słów. Co jednak nie odbierało im ani grama prawdziwości.

- Wiem, że… - zaczął Stiles, czując ciepło na policzkach. – Wiem, że nie zachowywałem się jak dorosła osoba, ale jeśli teraz nie pozwolisz mi tego wszystkiego naprawić… - urwał. – Będziemy mieli dziecko. Może nie powinienem wielu rzeczy ukrywać, może powinienem szczerze z tobą porozmawiać i nawet przedstawić ci Dereka, ale… Na czyich błędach mam się uczyć? Jeśli teraz znowu przejmiesz kontrolę tak jak na początku… Równie dobrze mogę po prostu donosić tę ciąże i spytać cię jak ma później wyglądać moje życie – zakończył.

- Stiles… - zaczął jego ojciec trochę łagodniej.

- Zastanowiłem się. Miałem czas wszystko przemyśleć i dalej nie czuję, aby Derek mnie kochał. To dziwne, bo czuję uczucia, które płyną od ciebie i Scotta, ale on dalej pozostaje enigmą. I to trochę nielogiczne, bo wiem, że on nie kłamie, gdy mówi, że mnie kocha, a ja mu ufam – wyjaśnił, czując nagle, że sam się tym doprowadza do szaleństwa.

Jego ojciec zakrył twarz dłońmi, jakby to była ostatnia rzecz, którą chciał dzisiaj usłyszeć.

- Może tego nie rozumiesz… - zaczął Stiles, wstając.

- O tej kwestii powinieneś porozmawiać z Deatonem – wszedł mu w słowo ojciec. – Rozumiem, że chcesz tutaj zostać – upewnił się.

Stiles tylko kiwnął głową, starając się wyłapać jak najwięcej emocji, które emitował jego ojciec, ale niczego prócz spokojnej rezygnacji nie było.

- Będziesz dzwonił codziennie. I porozmawiacie z Derekiem jak to wszystko ma wyglądać – powiedział jego ojciec, ustalając najwyraźniej warunki. – Derek przyjedzie na komisariat, a potem wyjdziemy na burgery i utniemy sobie pogadankę, którą powinniśmy odbyć przed waszą pierwszą randką.

- Chyba nie będziesz groził mu bronią – jęknął Stiles.

- Powinien się cieszyć, że go nie postrzelę. Myślałem o tym wcześniej, ale sprawa Argenta pochłonęła moją uwagę. Zamierzam wziąć kilka dni urlopu i spędzić tutaj każdy kolejny. I to nie podchodzi pod dyskusję. Ten Peter wydawał mi się rozsądnym człowiekiem, ale odkąd wiem, że ty i to stworzenie z lasu to jedna i ta sama osoba, już mu nie ufam – stwierdził jego ojciec. – I Derek ma cię nie spuszczać z oka. Jeśli cokolwiek się stanie, dziecko kopnie, będziesz miał koszmar, złamiesz cholerny paznokieć, mam być pierwszą poinformowaną osobą – wyjaśnił mężczyzna. – Wiem, że potrafisz się sam bronić. Deaton wspomniał o tych magicznych dyrdymałach, ale wciąż nie wierzę w twoją obiektywną ocenę sytuacji i nie możesz mieć mi tego za złe… Jeśli chcecie obaj mojej zgody, musicie na nią zapracować – odparł jego ojciec.

Stiles otworzył szeroko usta, ale w zasadzie nie miał nic do dodania. Pokiwał tylko pospiesznie głową, nim jego ojciec wpadłby na jakiś dodatkowy warunek.

- Deaton mówił, że przy tej wrażliwości na dotyk, nie możesz przebywać poza terytorium watahy – przyznał po chwili jego ojciec z krzywym uśmieszkiem i Stiles zdał sobie sprawę w co grał jego staruszek.

- Ty mnie podpuściłeś – zszokował się.

- Dobry blef jeszcze nigdy nie zaszkodził przy wyciąganiu zeznań. Rozmawiałem z Deatonem na osobności. Derek nie wie o niczym i zamierzam odbyć z nim dokładnie taką samą rozmowę jak z tobą – wyjaśnił mu ojciec. – Nie chcę, aby Talia była świadoma jak bardzo jesteście od siebie teraz zależni.

Ciche pukanie do drzwi prawie przyprawiło go o zawał. Derek wsunął się do środka z pewnym wahaniem.

- To moja wskazówka, aby wyjść – stwierdził ojciec. – Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem – dodał. – Będę czekał na dole.

Stiles objął się ramionami i uśmiechnął sztucznie, gdy drzwi zamknęły się za jego ojcem.

- Nie musiałeś pukać – powiedział, bo była to pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy. – Kocham cię – dodał, robiąc nareszcie większy wdech.