tytuł: Chcę powiedzieć, że...
autor: euphoria
betowała cudowna wrotka777 :*
fandom: Teen Wolf
pairing: Peter Hale/Stiles Stilinski
info: jak zaczynałam pisać to była miniatura - przysięgam! / dla BDSM GP 2015, prompt 3 / kanon o tyle o ile, Stiles nie mieszka w Beacon Hill i jest starszy - akcja umiejscowiona po drugim sezonie... ale tak jakb się nie przydarzyły
opowiadanie jest tłumaczone na rosyjski oraz ukrańiski - linki w profilu
Drzwi zamknęły się za nim i nie spodziewał się, że uderzy w niego ta dziwna atmosfera. Nie był do końca pewien czy to napięcie wisiało w powietrzu, czy coś czego nazwać po prostu nie potrafił, ale niemal od razu wsiąkł. Niepozorna kobieta stojąca przed kotarą, która zasłaniała dalszą część lokalu, skąd dobiegały dźwięki zaskakująco spokojnej muzyki, spojrzała na niego, jakby czekała na jakąkolwiek jego reakcję.
- Hej, tam – zaczął Stiles i od razu poznał po zmarszczce pomiędzy brwiami nieznajomej, że to nie były odpowiednie słowa. – Josh wspominał o tym miejscu – dodał pospiesznie.
- Josh? – spytała kobieta.
- Josh jak Josh wasz barman, który ze mną studiuje – uściślił.
Kobieta od razu spojrzała na niego mniej podejrzliwie.
- Przyszedłeś sam? – upewniła się. – Dominant czy uległy? – spytała, sięgając za siebie.
Najwyraźniej w ciemności nie dostrzegł niewielkiej półki.
- Uhm – zaczął, czując się po raz pierwszy niepewnie.
Jeszcze kilka godzin temu sądził, że to doskonały pomysł, ale im dłużej się nad tym zastanawiał, tym miał więcej wątpliwości. Zawsze uważał się za tego najbardziej odważnego, zainteresowanego nowinkami. Może, nawet odrobinę wścibskiego. Pociągało go wiele i chciał wszystko wiedzieć, ale najwyraźniej trafił na swoją własną granicę, co też stanowiło ciekawy aspekt. Do tej pory sądził, że ich nie ma. I Scott zapewne wyśmiałby go, gdyby usłyszał, że Stiles bał się wejść do klubu fetyszystów - miejsca, które odpowiedziałoby na wszystkie jego niedyskretne pytania.
Kobieta spojrzała na niego o wiele bardziej przyjaznym okiem i nawet uśmiechnęła się lekko.
- Nie musisz robić niczego czego nie chcesz z kimś, kto ci się nie podoba. Radziłabym ci się rozejrzeć – zaczęła i wyciągnęła ze sterty bransoletek całkiem białą.
Stilesowi kojarzyło się to nierozerwalnie z dziewictwem i zamierzał zaprotestować, ale jego nadgarstek już był oplatany przez sprytne palce.
- Telefony komórkowe nie mają tutaj zasięgu. Nie nagrywamy niczego w salach otwartych. W zamkniętych pokojach musisz mieć zgodę od wszystkich partycypujących osób. Jeśli postąpisz wbrew regułom, zostaniesz wyrzucony i postawimy ci zarzuty, a uprzedzam, że mamy świetnych prawników. Zapewniamy naszym gościom dyskrecję i ochronę. Biała bransoletka uprawnia cię do patrzenia, ale nie możesz brać udziału w scenach – wyjaśniła mu, a potem odsunęła kotarę.
Stiles nie wiedział, czy spodziewał się rozebranych ludzi w magicznym przejściu. A może dymu z wytwornic. Nie był, jednak do końca zawiedziony. Krótki korytarz kończył się sporej wielkości salą, która nie różniła się niczym od klubów, do których chodzili po zajęciach. Może za wyjątkiem tego, że wszyscy zebrani byli dokładnie wyselekcjonowani na dominantów i uległych. Kolory bransoletek nie pozostawiały wątpliwości. Dostrzegł szybko nowych, takich jak on, którzy przyglądali się wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł zdecydować czy jest zawiedziony. Sądził, że otoczą go skóry i przywita jęk bitych. Jednak nieliczne osoby klęczały obok swoich partnerów, podczas gdy ci prowadzili ożywione dyskusje.
Szybko zlokalizował Josha, który machał do niego przyjaźnie zza swojego baru.
- Postawiłem dwie dychy, że się zjawisz – przywitał go kolega, rozlewając wodę do szklanek z lodem. – Mam nadzieję, że Stacy cię nie wystraszyła. Uprzedziłem ją, że możesz się pojawić – dodał.
Stiles poczuł, jak dreszcz przechodzi mu wzdłuż kręgosłupa na samo wspomnienie o tej kobiecie.
- Nie mogłem przepuścić takiej okazji – odparł szczerze. – I całkowicie rozumiem, dlaczego nie macie ochrony przy drzwiach. Stacy w zupełności wystarcza…
Josh zaśmiał się krótko.
- Mamy ochronę – uprzedził go chłopak. – Zazwyczaj ukrywają się po obu stronach wejścia. Nie widzisz ich, ale jedno skinienie Stacy i lądujesz po drugiej stronie ulicy, zanim zdążysz nawet krzyknąć bezpieczne słowo.
Stiles przełknął, starając się nie pokazać po sobie strachu. Stacy pod pewnymi względami przypominała mu Lydię, ale wątpił, aby Martin interesowała się takimi miejscami.
- Widziałem jak wchodziłeś – podjął Josh. – Zaproponowałbym ci alkohol, ale nie przejdziesz dalej. A sądzę, że będziesz bardziej zainteresowany tym, co znajduje się po drugiej stronie korytarza – dorzucił chłopak.
- Jest jakieś dalej? – spytał zaskoczony.
Nie widział żadnych przejść. Z drugiej jednak strony nie przyglądał się za bardzo, nie wiedząc jaki tutaj panuje protokół zachowań.
- Ta sala służy do spotkań. Ludzie schodzą się porozmawiać. Nie muszą się krępować. Mają znajomych, z którymi mogą się wymieniać uwagami – wyjaśnił Josh. – Sceny odbywają się dalej. Stay wyjaśniła ci jak powinieneś się zachować?
- Nie robić zdjęć – zawahał się.
- Nie dotykać, nie podchodzić, nie odzywać się, chyba że dominant udzieli głosu publiczności, co nie zdarza się za często – poinformował go Josh. – Po prostu nikomu staraj się nie przeszkadzać. Wiem, że to dla ciebie tortura, ale może cię to czegoś nauczy.
Stiles miał ochotę się zaśmiać, ale zaschło mu w gardle, gdy wysoka blondynka pochyliła się nad ladą, dając mu idealny widok na swoje pośladki. Jej mini spódniczka nie zostawiała wiele dla wyobraźni.
Spojrzała na niego, jakby czekała na jakiś komentarz i wtedy jego wzrok padł na czerwoną bransoletkę na jej nadgarstku. Szybko podniósł dłoń do góry, pokazując jej, że jest tutaj nowy.
- Szkoda – odparła, chwytając w lot.
Obrócił się, aby spojrzeć jak odchodzi. Sprawa z bransoletkami nagle wydała mu się niesamowicie ważna i aż przechylił się, szukając jednej na nadgarstku Josha.
- Ja tu pracuję – przypomniał mu chłopak.
Stiles przewrócił oczami, spodziewając się, że nie dostanie swojej odpowiedzi zbyt szybko.
W zasadzie mógł powiedzieć, że bawił się nie najgorzej. Sądził, że to towarzystwo będzie zamknięte i niechętne do rozmów, ale jego biała bransoletka zamykająca jedne drzwi – otwierała nowe. Ludzie chcieli z nim rozmawiać i odpowiadać na pytania. Szybko zorientował się, że czerwone i zielone kolory miały i swój wewnętrzny podział. Single i zajęci mieszali się ze sobą od czasu do czasu, ale najwyraźniej, to nie stanowiło problemu. Jedni klęczeli, inni siedzieli przyciśnięci do boków swoich partnerów, ale żadna z form interakcji nie wydawała się tutaj szokująca czy dziwna.
Czuł się prawie wolny.
Domina, którą spotkał przy barze, szybko zniknęła z głównej sali, ciągnąc za sobą chłopaka, który budową przypominał jego samego. Możliwe, że nareszcie znalazł środowisko, w którym jego szczupła sylwetka była pożądana. Sądząc po tym jak na niego zerkano.
Musiał z dumą przyznać, że szło mu lepiej niż pozostałym, nielicznym świeżakom, które plątały się pod ścianą, nie wiedząc zapewne, co ze sobą zrobić.
Josh wskazał mu drzwi ukryte za filarem, ale nie wiedział, czy do końca był to ten dzień. W zasadzie podobały mu się szczere rozmowy i informacje, które uzyskiwał od ludzi, którzy praktykowali ten styl życia. Nie był pewien, czy chce to zobaczyć na własne oczy. Oczywiście wiedział czym to się je. Widział dostatecznie wiele porno, aby nie być zaskoczonym, gdy w górze pojawi się bat, ale jednak oglądanie czegoś na żywo – wydawało mu się nagle całkiem realne. Nie był też, aż takim idiotą, aby nie wiedzieć, że aktorzy porno wiele rzeczy udawali. Inne nie były nawet możliwe.
Josh zajęty był wydawaniem drinków. Mniej lub bardziej alkoholowych i Stiles szybko zdał sobie sprawę, że jeden z ochroniarzy stojący w przejściu prowadzącym do dalszej części klubu jest wilkołakiem. Mężczyzna zatem bez problemu wyczuwał, kto pił coś wysokoprocentowego i chociaż jeszcze nikt nie odbił się od drzwi, Stiles wiedział, że wyostrzone zmysły wilkołaka zapewniały bezpieczeństwo zarówno wchodzącym jak i przebywającym w środku.
Josh twierdził, że ochrona miała alkomaty, ale nie musiała ich używać już od dłuższego czasu. Stiles nie był tym, nawet zaskoczony.
Zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę, orientując się, że coraz więcej ludzi znika z głównej sali. Większość przenosiła się dalej i już niedługo mógł zostać tutaj prawie sam. Jak zawsze decyzja nie była łatwa, ale odłożył szklankę na blat i wyjął jedną kostkę lodu, stwierdzając, że possanie czegoś zimnego pomoże mu się uspokoić.
- Idę – poinformował Josha i miał tylko nadzieję, że nie brzmi jakby wybierał się na ścięcie.
Nie wiedział czego tak naprawdę się bał. Tego, że przerazi go to, co się dzieje za kolejnym ciemnym korytarzem. Czy tego, że to mu się może spodobać. Przez wiele lat podejrzewał, że jego zainteresowanie seksualnym aspektem ludzkiego życia nie jest do końca normalne. Oczywiście młodzi ludzie poszukiwali, ale szybko odnajdywali. Tak jak Scott, Allison, a potem Kirę. On spotkał na swojej drodze, tę dziewczynę na dzikiej imprezie u Dereka, która uświadomiła mu jego biseksualną naturę. Z Malią mógł wybadać grunt dotyczący kobiet, a studia przyniosły kolejne eksperymenty – tym razem z mężczyznami.
Zawsze, jednak czegoś mu brakowało.
Nie przestawał szukać, a był gościem od badań. Tolerancyjnym do granic możliwości, bo jeśli nie przeszkadzał mu związek kitsune z wilkołakiem, nic nie mogło go już zdziwić. Do tej pory czekał na pojawienie się wampirów, chociaż Derek zapewniał go od trzech lat z okładem, że one nie istnieją. Derek jednak sądził, że związek z ich nauczycielką angielskiego, to dobry pomysł i wszyscy wiedzieli, jak to się skończyło.
Stiles przeszedł koło wilkołaka, puszczając mu oczko, gdy mężczyzna wziął głębszy wdech, zapewne wychwytując zapach Scotta. Nieznajomy wyglądał jednak na niewzruszonego, gdy przepuszczał go dalej.
Tutaj ubrań było o wiele mniej. Prowadzone półgłosem rozmowy były przerywane trzaskami i krótkimi krzykami. Czasami zduszonymi przez kneble. Stiles zamarł, nie wiedząc, co powinien obejrzeć najpierw. W niszach wzdłuż przejścia rozgrywały się na jego oczach całkiem realne sceny, w których brali udział ludzie, którzy naprawdę się w to angażowali. Widział łzy na twarzy jednej dziewczyny, która leżała na wznak na całkiem sporej wielkości stole. Jej kończyny były skrępowane, nie mogła się poruszyć, chociaż bardzo chciała, gdy druga kobieta łaskotała jej sutek piórem. Stiles poczuł, że całe jego ciało się spina na samo wyobrażenie. Jego koszulka nagle opinała jego klatkę piersiową za mocno, bo jego własne sutki lekko stwardniały. Cieszył się, że nie założył węższych spodni, decydując się jednak wyglądać normalnie. Josh mówił, że ważnym było, aby pokazać kim się jest. To środowisko nie znosiło masek. Żyło dla odzierania z nich i Stiles powoli dostrzegał, że to jest właśnie wspaniałe.
Z punktu, w którym stał, nie widział niczego poniżej pasa uległej, ale był pewien, że dziewczyna jest mokra. On był twardy tylko od patrzenia.
Kolejne osoby wchodziły do środka, więc chcąc nie chcąc, nie dołączył do niewielkiego tłumu, przesuwając się naprzód w kierunku o wiele bardziej dynamicznych czynności, sądząc po odgłosach, które dawała trzaskająca w powietrzu skóra.
Wszedł między ludzi, starając się nie pchać za bardzo i zamarł, gdy powietrze przecięło ciężkie westchnienie. Może dwudziestokilkuletni chłopak przechylał się przez obitego skórą kozła, wystawiając pośladki na widok publiczny. Poczerwieniały już tyłek, wydawał się mocno wrażliwy. Bolał od samego patrzenia na niego i dominat musiał uznać, że jego uległy ma już dosyć, ponieważ odłożył spleciony z kilku rzemieni bicz.
Stiles wiedział, że ta scena nie była nastawiona na sensualną przyjemność. Nie było w tym nic delikatnego i powolnego. Ból musiał być spory i Stiles nie wiedział jak długo to robili, ale najwyraźniej, to nie był koniec, bo dominant podszedł do swojego partnera i rozłożoną dłonią dotknął jego pośladków, jakby chciał się upewnić, że uległego boli to w odpowiedni sposób.
Stiles wpatrywał się jak zahipnotyzowany w skurcz, który przeszedł przez całe ciało mężczyzny. Jak głośno sapał, zapewne nie tylko z bólu, bo między jego nogami zwisał wyraźnie nabrzmiały od krwi penis.
Stiles obserwował jak dominant, wciąż tyłem do nich, samymi palcami badał ślady, które zostawił na szczupłych pośladkach. Jakby zawłaszczał chłopaka, uczynił go swoim. Stiles zamarł, zdając sobie nagle sprawę, że w nagich ramionach mężczyzny jest coś znajomego. Nie wiedział, czy chodzi o samo spięcie mięśni czy to, jak jego barki były szerokie. A może o krótko przystrzyżone włosy. Po prostu miał przeczucie, że się raz widzieli. Mężczyzna, zatem musiał się opierać o stół albo był tak samo pochylony. Wspomnienie się rozjaśniało, ale nie potrafił zidentyfikować nawet miejsca.
Zamarł, gdy dominant wyprostował się nagle i uniósł głowę do góry. Stiles widział dostatecznie wiele wilkołaków, aby wiedzieć, że mężczyzna nasłuchuje czegoś znajomego i instynktownie starał się uspokoić oddech. Nie bardzo mu się to udało.
Wilkołak odwrócił się bardzo powoli, jakby spodziewał się w każdej chwili zagrożenia i oddech uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył twarz mężczyzny.
Peter Hale wpatrywał się w niego, marszcząc brwi. Wilkołak, nawet przez ułamek sekundy wydawał się zaskoczony, ale szybko zastąpił go niewielki uśmieszek, który tak dobrze znał. Nie mógł nawet powiedzieć, że jest zażenowany, ponieważ najnormalniej w świecie wciąż był w ogromnym szoku.
Peter zerknął w dół na jego bransoletkę i skinął głową, jakby wcale nie był zaskoczony jej kolorem.
- Już do ciebie wracam – rzucił Hale, gdy uległy wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk.
Peter jednak nie zdjął ani na chwilę z niego oczu i Stiles czuł się przyszpilony do swojego miejsca. Jego serce biło jak oszalałe, gdy mężczyzna w końcu pozwolił dojść swojemu partnerowi. Nie uspokoiło się ani na chwilę, gdy Peter zdjął półprzytomnego chłopaka z kozła i podawał mu wodę.
Stiles nie umknął też wzrokiem, gdy Hale spojrzał na niego po raz kolejny.