Xylone chciała stoki, a Ew i Satan zabawy, zatem mam nadzieję, że taka scenka się wam spodoba :)
Tony spoglądał na budynek kamienicy, który chociaż nie płonął, nie wyglądał zbyt dobrze. Dym unosił się dość wysoko i gdyby ktoś pytał o jego opinię, to na pewno była robota tego dziadka z dredami, który zajmował poddasze i robił imprezy dla hipisów do białego rana. Tony prywatnie go podziwiał i zamierzał zostać nim w przyszłości. Kimkolwiek facet był.
Jeden z jego sąsiadów, wysoki szczupły mężczyzna, którego imienia nie znał, kłócił się ze strażakiem, usilnie próbującym opatulić go swoją ciężką kurtką. Nic dziwnego – faceta zapewne wyciągnięto spod prysznica, a chociaż zima już minęła, na zewnątrz nadal nie było dość ciepło. Cienki ręcznik, który przykrywał jego biodra, nie pozostawiał wiele dla wyobraźni.
Tony nie miał nic przeciwko temu. Przyglądał się swojemu sąsiadowi od miesięcy. Mężczyzna stanowił dla niego pewną zagadkę. Początkowo sądził nawet, że facet pracował jako eskorta, ale ktoś był na tyle głupi, aby to zasugerować w rozmowie z nieznajomym i krzyki słyszeli aż na parterze.
Tony lubił, kiedy byli głośni i mieli coś do powiedzenia.
- Nie – oznajmił mężczyzna nagle i zdecydowanie, odsuwając się od strażaka, który pokazywał na migi kolegom, że facet jest wariatem. – Nie – ciągnął dalej koleś, przechodząc pomiędzy zebranymi mieszkańcami ich kamienicy. – Poliester, nie – podjął, wskazując palcem z obrzydzeniem na kurtkę, którą miał na sobie jeden z nastolatków, który z rodziną mieszkali na parterze. – Ortalion? Kto to jeszcze nosi? – spytał, drżąc z obrzydzenia. – Nie, kategorycznie nie. Nie wełna i nie satyna. Jest niemodna w tym roku – poinformował jakąś kobietę.
I Tony zamarł, kiedy mężczyzna w końcu stanął przed nim i wydął swoje o wiele zbyt czerwone usta.
- Kaszmirowy sweter – powiedział mężczyzna, a potem dotknął rękawa jego płaszcza sprawdzając zapewne jakość materiału. – Loden – dodał, ewidentnie zadowolony. – Bardzo dobrze. Możesz mnie nim okryć – zezwolił mu.
Tony był tak zaskoczony, że ściągnął z siebie płaszcz i opatulił nim mężczyznę.
- Jestem Loki – przedstawił się facet, przysuwając się do niego bliżej. – Mam nadzieję, że potrafisz równie dobrze wybierać wino, co ubrania, bo w tę sobotę zabierasz mnie na kolację – poinformował go całkiem poważnie i Tony nie próbował nawet zaprzeczać.