Facet, który przyglądał się McKayowi z fascynacją, wcale nie sprawiał, że Danny był spokojniejszy. Przede wszystkim nie wiedział co o nim myśleć. I kto u Boga, przedstawiał się jednym słowem? Koleś sądził, że był Madonną albo Bono? Nie przepadał za narcyzami.

Instynkt McKaya chyba również uruchamiał wszystkie czerwone lampki w głowie naukowca, bo Rodney mimowolnie przysunął się bliżej niego.

- Twój umysł to ciekawe miejsce, chciałbym tam zamieszkać - wyznał Eames i to brzmiało prawie jak próba flirtu.

Albo groźba.

- Zastrzelę go, jeśli będzie coś kombinował - obiecał solennie Danny, kiedy spanikowany McKay spojrzał na niego.

I gdzie był McGarrett, kiedy go potrzebowali?