Pomimo tego uroczego i ciepłego przywitania, mieszkańcy wioski przez kilka kolejnych dni odnosili się do nowo przybyłej dziewczyny z lekką rezerwą. Tacy właśnie są ludzie - obawiają się tego, czego nie znają i nie są w stanie pojąć. Aisha starała się jak mogła być grzeczną, miłą i dobrą dla nich, ale wiedziała, że po prostu potrzebowali czasu.

W domu swojego wujka była uczynna i pracowita, interesowała się zielarstwem i alchemią, co bardzo cieszyło Panoramiksa. Wybierali się na przechadzki do lasu, gdzie pokazywał jej wszelakie zioła i miejsca, w których można je znaleźć. W jej głowie zaczynał kwitnąć pomysł, że mogłaby zostać zielarką, ale niezbyt spodobał się on druidowi.

- W naszej kulturze - tłumaczył - nie ma czegoś takiego, jak zielarka. Kobiety raczej nie zajmują się tymi sprawami, tak samo jak nie ma kobiet-druidów czy bardzi.

- Z tym że ja nie muszę w pełni przyjmować waszej kultury, prawda? - odrzekła chytrze dziewczyna - Nie jestem galijką, ba - niektórzy nie widzą we mnie nawet człowieka. Mam moce, które idealnie nadają się do tej roli. Chciałabym odnajdywać nowe przepisy na mikstury, które będą pomagać ludziom!

- Moja droga - powiedział lekko zniesmaczniony Panoramix - pomyśl tylko, jak ja na tym wyjdę. Już i tak zgromadzenie druidów miało do mnie pretensje z racji tego, że mieszkasz w moim domu...

- Przecież sam mi to zaproponowałeś! - obruszyła się Aisha. Nie przepadała za tymi restrykcyjnymi zasadami druidów. Do lasu wejść nie wolno, gadać o nich nie wolno, dzielić się wiedzą nie wolno, posiadać rodziny to już absolutnie za nic w świecie. Dlatego, gdy na spotkaniu odbywającym się trzy dni po przybyciu Aishy, Panoramix opowiedział o niej i o jej historii, wielu kapłanów było przeciwnych takiemu układowi.

- Toż to nie uchodzi! - obruszył się jeden z nich. - Druid ma służyć wszystkim ludziom i bogom a także dawać przykład innym trzymając się ustalonych zasad! A tu, młoda dziewczyna w chacie druida?! To nie do pomyślenia!

Dopiero po dłuższej debacie Panoramix zdołał wyjaśnić wszystkim, jak ważną jest dla niego ta dziewczyna, że jest jego jedyną rodzina i ona ma tylko jego.

- Właśnie jako kapłan nie mogę odmówić jej pomocy. Zostałem jej tylko ja, a ona jako wilkor słabo znosi samotność. Tylko ja teraz mogę ją zrozumieć i odpowiednio się nią zająć. Straciła swoje stado, a dla wilczego dziecięcia jest to okrutny los, nie poradzi sobie sama że swoją mocą.

- Dlaczego nie umieściłeś jej więc w chacie jakiegoś małżeństwa bądź wdowy?

- Moi ludzie odrobinę się jej boją i nie wiedzą, jak z nią postępować. Jest wilkorem. Musi mieć zasady narzucone z góry i trzymać się ich. Musi być traktowana w odpowiedni sposób, inaczej jej siła zawładnie umysłem i stanie się niebezpieczna nawet dla samej siebie.

- Mówiłeś, że to łagodne i dobre stworzenia.

- Tak. W grupie. Gdzie wszyscy mają równą sobie siłę i każdy każdego pilnuje. Ale gdy wilkor trafia do ludzi znacznie słabszych od siebie, musi być traktowana surowo i mieć w głowie najważniejszą myśl: by służyć innym. Jeśli zaczniemy jej pobłażać i traktować ja jak zwykłego człowieka, nawet nieświadomie zacznie używać swojej siły i prędzej czy później może dojść do jakiejś tragedii.

Po chwili zastanowienia nad tymi słowami Druidzi zgodnie przyznali mu rację i temat został zakończony.

W każdym razie Aisha wyprosiła u swojego wujka możliwość pomocy mu przy przyrządzaniu przeróżnych eliksirów. Jedyna mikstura objęta tajemnicą przed nią to oczywiście magiczny napój ale nie oponowała pod tym względem.

Druid starał się dawać jej jak najwięcej zajęć. Uplotła sobie dwa duże wiklinowe kosze i połączyła je materiałem tak, że po przemianie w wilka mogła założyć je na grzbiet i w ten sposób pomagać zbierać i nosić w lesie potrzebne druidowi składniki. Bywało, że po niektóre rośliny wyruszała bardzo daleko ale była szybsza od jakiegokolwiek konia czy innego zwierzęcia i takie odległości nie robiły na niej wrażenia. Wyrabiała się szybko z zadaniami i była bardzo dokładna, co imponowalo Panoramiksowi.

I tak leciały dzień za dniem, Aisha szybko zaaklimatyzowała się w uroczej, spokojnej wiosce i polubiła mieszkańców. Dzieci nie dawały jej spokoju i gdy tylko pojawiała się z koszami pełnymi roślin, otaczały ją i prosiły o podwiezienie do chaty kapłana na jej grzbiecie. Ona oczywiście z chęcią się zgadzała, lubiła te małe szkraby, dodawały życia i energii wiosce. Pomagały jej przy rozwożeniu specjalnych eliksirów druida od chaty do chaty, a gdy miała wolną chwilkę, bawiła się z nimi.

Pewnego dnia Aisha siedziała na ławce przed domem, skrobiąc, obierając i krojąc owoce, warzywa i zioła. Rozkoszowala się ciszą, spokojem i śpiewem ptaków, korzystając z tego, że bard akurat nie śpiewał, układając zapewne kolejną balladę. Uśmiechnęła się na myśl o nim. Był bardzo sympatyczny, choć nieco ekscentryczny no i kiepsko wychodziło mu śpiewanie. Ale i tak go lubiła, poprawiał jej humor i dobrze się z nim rozmawiało. Na początku znajomości chciał ułożyć pieśń o niej i jej życiu, ale poprosiła go by tego nie robił. Było jej go czasami żal, że nikt nie pozwalał mu robić tego, co tak kochał. Zwłaszcza podczas uczt. Jak tej na jej cześć. Zdziwiła się ogromnie widząc Kakofoniksa związanego, zakneblowanego i wiszącego na drzewie. Chciała mu pomóc, ale natychmiast została powstrzymana przez kilka osób, którzy wytłumaczyli jej cała sytuację.

Teraz właśnie, ciesząc się z chwili ciszy, słuchała śpiewu skowronka polnego. Ileż wspomnień przywoływała jej ta nieregularna pieśń.

Nagle gdzieś w centrum wioski rozległy się krzyki. Natychmiast spośrod masy białych włosów wystrzeliły wilcze uszy na głowie dziewczyny i nastawiły się w stronę hałasu. Ktoś ewidentnie z kimś się kłócił i ku jej zdziwieniu chodziło o... ryby. Kłótnia brzmiała poważnie i po chwili usłyszała szarpaninę i łomot. Zaniepokojona podniosła się i szybkim krokiem podążyła w stronę dźwięku. Jej dłonie zablysly błękitną magią w gotowości do zmiany postaci i do ewentualnej walki.

Gdy dotarła do placu na którym odbywała się Kłótnia, stanęła jak wryta. Kilkunastu ludzi tłukło się rybami i pięściami a reszta dobiegała do nich z radością krzycząc:

- Bitka! Bitka! Zaczekajcie na mnie!

I rzucali się w plątaninę wsciekłych ludzi i pyłu.

Przypatrywała się im w zdumieniu, nie wiedząc czy zareagować czy też pozwolić na rozwój wydarzeń. Wilcze uszy swoim ułożeniem także wyrażały zaskoczenie.

Nagle za jej plecami ktoś powiedzial:

- Nie przejmuj się, to tutaj normalne.

Prawe ucho obróciło się szybko w stronę mówcy. Obejrzała się i zobaczyła Asteriksa, usmiechajacego się do niej wesoło. Stanął obok niej i wpatrzył się w rozgrywająca się bójkę.

- To dla nich taki swego rodzaju sport - wyjaśnił. - Lubią sobie czasami porządnie przyłożyć. Zwłaszcza gdy temat schodzi na nieświeże ryby Ahigieniksa.

Schowała wilcze uszy i przekrzywila głowę.

- Nie rozumiem tego - powiedziała szczerze. - to oni są że sobą skłoceni?

- Nieee, normalnie wszyscy tutaj się przyjaźnią. Po prostu czasami muszą wyładować nadmiar energii - Asterix zaśmiał się cicho.

Popatrzyła na niego. W ciągu tych kilku dni jej pobytu nie mieli okazji że sobą porozmawiać. Zauważyła, że był niższy od niej o głowę - bez hełmu sięgałby jej do ramion. Miał piękny kolor włosów i wąsów - nie blond, a raczej czyste złoto, ślicznie mieniące się w słońcu. Ponadto miał pokaźny nos, ale dodawał mu jedynie uroku. Oczy były pogodne i wesołe, a także otwarte w ten sposób, że można było od razu zajrzeć mu w głąb duszy. A że były czysto-błękitne, to i duszę miał czystą. Gdy się uśmiechał, to robił to całą twarzą i nie sposób było nie zarazić się uśmiechem i pogodą ducha.

Ale coś innego przykuło jej uwagę: skrzydła na hełmie. Poruszały się, towarzysząc ekspresji Gala, jak wilcze uszy. A to nie było czymś normalnym.

Gdy ona rozmyślała na ten temat, Asterix wyczuł jej wzrok na sobie i spojrzał na nią, znów się uśmiechając.

- Wybacz, że zapytam - zaczęła szybko Aisha, widząc jego spojrzenie - ale... Jak to się dzieje? - wskazała ręką na skrzydełka przy hełmie.

- To znaczy co?

- No... Jak poruszasz piórami na swoim hełmie?

- A, to... - zdjął hełm z głowy i przyjrzał mu się. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Dzieje się tak, odkąd go mam.

- A skąd go masz?

- Ojciec podarował mi go parę lat temu. Przywiązałem się do niego i nie zamienilbym go na żaden inny.

Pogładził lekko pióra tworzące skrzydło.

- Mogę zobaczyć? - spytała nieco nieśmiało. Jednak fenomen poruszających się skrzydeł u istoty niemagicznej był silniejszy niż zawstydzenie.

- Jasne - odparł i podał jej hełm. Był nieco zdziwiony takim zainteresowaniem artefaktu, nikt nigdy wcześniej nie zwracał na to uwagi.

Tymczasem ona obejrzała hełm ze wszystkich stron, po czym założyła go na swoją głowę. Na burzy mnostwa włosów niewielki hełm niemal zniknął, więc przesunęła go bliżej grzywki. Zmarszczyla czoło i skupiła się na chwilę. Skrzydła ani drgnęły. W półprzymkmiętych oczach Asterix dojrzał błękitny błysk. Po chwili zdjęła nakrycie i oddała właścicielowi.

- Interesujące - rzuciła tylko.

- Co takiego? Co odkryłaś? - spytał zaciekawiony.

- Pewną, dość starą, magię...

- Magię? Czyli mówisz, że to jest jakoś... zaczarowane?

- Raczej wykute z czarów. Pióra też pewnie nie pochodzą od zwykłego ptaka... zastanawia mnie tylko dlaczego reaguje jedynie na Ciebie...

Wzruszył ramionami, przyglądając się swojemu hełmowi jakby widział go po raz pierwszy w życiu. A ona korzystając z tej chwili, znów przyjrzala się Galowi uważnie.

Coś w nim było. Nie była pewna co, ale wyczuwała w nim coś dziwnego... innego.

Gdy wieczorem podzieliła się tą uwagą ze swoim mistrzem, on po chwili zastanowienia stwierdził:

- Może to wpływ magicznego napoju. Asterix używa to częściej, niż reszta wioski, może jakaś cząstka siły napoju przylgnęła do niego na stałe...

- Też tak pomyślałam ale zwróć uwagę na Obeliksa. W jego żyłach praktycznie płynie twój wywar, a nie wyczuwam w nim nic specjalnego... A miałam dzisiaj okazję to sprawdzić... - dodała ponuro.

- To znaczy?

- Ech, przyszedł dziś do mnie, gdy ty byłeś u wodza, przyniósł bukiet jakichś kwiatków i zaczął coś mówić kompletnie niewyraźnie, po czym zaczrewienil się okropnie i zwiał. Jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu...

- A to dziwne - zachichotał druid - Obelix ma słabość do dziewczyn i do tej pory większość z nich bardzo go polubiła. Uważały że jest uroczy, przystojny i takie tam...

- On, przystojny? - żachnęła się dziewczyna - Niezły gust miały te panny - dodała ironicznie.

- Cóż, może jeszcze go tak nie przekreślaj, każdy zasługuje na szanse, a to dobry chłopak.

Aisha prychnęła zniechęcona i zakończyła temat, po czym znów zatopila sie w myślach na temat Asteriksa.