Wakacje na Privet Drive 4 mijały Harry'emu spokojnie, ale też i powoli. Dursleyowie nie zwracali na niego uwagi i tylko regularne listy od przyjaciół sprawiały, że nie szalał z nudów. Fakt, to, że Dursleyowie go nie widzieli, było jego winą. Nic nie mogli poradzić na zaklęcie niezauważalności, które ciągle go otaczało, dzięki pewnemu sprytnemu naszyjnikowi. Nie do końca też prawdą było, że tylko listy przyjaciół trzymały go przy zdrowych zmysłach. Nie były one również jego jedynym źródłem wiadomości ze świata (aczkolwiek bardzo ubogim źródłem). Codziennie dostawał opasły list od Draco, swojego chłopaka i kochanka. Blondyn kupił mu nawet podręczniki potrzebne na siódmym roku, aby Harry się aż tak bardzo nie nudził. Co jakiś czas przez zaklęcia otaczające dom Dursleów prześlizgiwał się niezauważony również list od Severusa, który jeszcze nie kochał się z nim tylko dlatego, że w roku szkolnym Harry wciąż jeszcze był niepełnoletni. Cholerny Draco miał szczęście – obchodził urodziny w styczniu. Jednak już we wrześniu będą mogli utworzyć prawdziwy trójkąt i Harry nie mógł się tego doczekać.
Dziś były jego urodziny, czyli połowa wakacji i czekania na Super Genialne Pieprzenie była już za nim. Harry siedział na łóżku, bawiąc się magicznym naszyjnikiem (prezent od Severusa) i wpatrując się w nocne niebo za oknem. Już wkrótce wybije północ i jak co roku, z dziwnym wyczuciem czasu, sowy przyniosą mu jego prezenty od przyjaciół. Kiedyś myślał, że w swoje siedemnaste urodziny zostanie zabrany z Privet Drive, ponieważ zaklęcia chroniły go tutaj dopóki był dzieckiem. Jednak teraz nie był tego taki pewny. Nikt z przyjaciół nic o tym w listach nie wspomniał, żaden dorosły przed wakacjami również o niczym go nie poinformował. Nawet nie wiedział, czy chciał zostać stąd zabrany. Dzięki naszyjnikowi jego wakacje były niemalże normalne. Dursleyowie nie byli tak do końca świadomi tego, że u nich był, więc nie dawali mu żadnych zajęć. Nie zwracali też uwagi na niego gdy wchodził do kuchni i nakładał sobie zdrową porcję jedzenia na talerz. To było nawet całkiem zabawne, zwłaszcza gdy sprawiał im różne psikusy. Nie za bardzo oczywiste, tylko takie drobne. Zabranie papieru toaletowego, schowanie pilota od telewizora – tego typu sprawy. Można było powiedzieć, że był takim ich osobistym diabełkiem, który wszystko przykrywał ogonem.
Harry rozłożył się na tyle wygodnie na ile pozwalał stary materac łóżka i odliczał sekundy do północy. Gdy tylko cyferki na elektronicznym budziku pokazały 00:00, za oknem pojawiły się ledwo widoczne kształty. Pomału zbliżały się aż w końcu kilka sów, w tym Hedwiga, wleciało do jego pokoiku.
Dziwacznie niesamowite – pomyślał Harry – Pewnie magia ma coś wspólnego z tą punktualnością.
Chłopak szybko odebrał paczuszki i listy. Poczęstował każdą sowę smakołykiem i patrzył jeszcze przez chwilę w niebo, gdy wszystkie oprócz Hedwigi odleciały. Jego śnieżna dziewczynka wydawała się być bardzo z siebie zadowolona i Harry szybko się zorientował dlaczego – przyniosła ze sobą prezenty od Draco i Severusa. Gryfon postanowił najlepsze zostawić na koniec i zabrał się za otwieranie pozostałych przesyłek.
Hermiona jak zwykle podarowała mu coś do czytania. Opasłe tomisko „Wszystko co musisz wiedzieć na temat czarodziejskiego prawa" oraz „Czarodziejskie tradycje", które były tylko niewiele cieńsze. Harry zrezygnowany przyznał dziewczynie rację, gdy przeczytał od niej liścik. Był już pełnoletnim czarodziejem, a to znaczyło, że musiał dobrze zapoznać się z tymi pozycjami. Zwłaszcza jeżeli miał obracać się w kręgu ludzi do którego należał jego kochanek i przyszły kochanek.
Ron trochę ponaśmiewał się w swoim liście z prezentu Hermiony, chociaż nie napisał bezpośrednio co nim było. Harry uśmiechnął się trochę smutno na to. Najwyraźniej jego dwójka najlepszych przyjaciół spędzała wakacje razem. Rudzielec przysłał mu zestaw do konserwacji miotły oraz roczną prenumeratę na „Teraz Quiddich!" – według Harryego najlepszą gazetę jaka była w tym temacie. Chłopak nigdy nie powiedział swojemu przyjacielowi, że lubi ją tylko dlatego, że posiadała ładne rozkładówki mokrych zawodników o pięknie wyrzeźbionych ciałach.
Prezent od Hagrida był większy niż zwykle i zapakowany inaczej, z większą finezją. Harry zaciekawiony otworzył go. W środku były tradycyjne kamienne ciasteczka, torcik, przewodnik po magicznych stworzeniach żyjących we Francji i kilka próbek francuskich potraw, które półolbrzym opisał ze szczegółami i zachwytem. Harry roześmiał się na to. Najwyraźniej romans francuskiej dyrektorki i jego przyjaciela rozkwitał bardzo intensywnie.
Kolejna paczka była od Remusa i Tonks. Harry uniósł na to brwi w zaskoczeniu. Kiedy ta dwójka się ze sobą zeszła? W środku była książka do animagii i dość ciekawa pozycja na temat obrony przed czarną magią. Harry sięgał już po kolejną paczkę, gdy poczuł jak po jego ciele rozchodzi się dziwne ciepło. Jego serce mocnej zabiło, lecz wszystko wróciło do normy zanim zdążył o czymkolwiek pomyśleć. Pokręcił głową stwierdzając, że coś mu się przewidziało i otworzył paczkę od Weasleyów. Tradycyjnie była wypełniona różnymi smakołykami, chociaż Harry miał wrażenie, że w tym roku pani Weasley przeszła samą siebie. Do tej paczki przymocowana była mniejsza, od Ginny. Dziewczyna sprawiła mu delikatny naszyjnik ze zniczem. Harry ocenił go na za bardzo dziewczęcy i wrzucił do szuflady w szafce nocnej razem z kamiennymi ciasteczkami Hagrida.
Teraz nadeszła pora na gwóźdź programu, a nawet dwa. Harry z leniwym uśmiechem na ustach wziął na kolana paczki od dwóch mężczyzn, których kochał najbardziej na świecie i bardzo długo zastanawiał się, którą z nich otworzyć pierwszą. Zdecydował się na tę od Draco. Jak nie patrzeć Severus dał mu wcześniejszy prezent urodzinowy w postaci magicznego naszyjnika jeszcze przed wakacjami. Pod szarym papierem pocztowym krył się delikatny i mieniący się różnymi kolorami papier prezentowy. Gdy tylko Harry delikatnie rozerwał jego róg, cały oderwał się od prezentu i opadł wokół niego w postaci bajecznej konfetti. Zawsze i wszędzie najbardziej widowiskowy, co Malfoy? Harry zaśmiał się w duchu i strząsnął konfetti z obitego jedwabiem pudełeczka. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył w środku coś co wyglądało jak bardzo wysokiej jakości szafka dla lalek. Sięgnął po liścik (gruba, stylowa papeteria) i się zarumienił. Draco sprezentował mu całą nową czarodziejską i mugolską garderobę. Szafeczkę miał postawić pod ścianą a następnie stuknąć w nią różdżką dwa razy i mebel przybierze odpowiednią wielkość. Trzy uderzenia w powiększoną, ponownie ją miniaturyzowały. W środku była magicznie powiększona, aby niezależnie od zewnętrznego rozmiaru mógł wszystko pomieścić. Harry zaciekawiony ustawił szafeczkę w przestrzeni między oknem a regałem i stuknął w nią różdżką dwa razy. Mebel urósł, ładnie się dopasowując i chłopak otworzył go. W środku był wielkości pokoju! I był po brzegi wypełniony ubraniami oraz dodatkami, i to najwyższej jakości! Harry szybko zrzucił z siebie stare ubrania po Dudleyu i nałożył pierwsze z brzegu mugolskie ubranie. Spodnie i koszulka magicznie dopasowały się do jego rozmiaru. Już dawno nie czuł się tak dobrze w mugolskim stroju. Materiał był delikatny i zdawał się pieścić jego skórę. Będzie musiał poprawnie i wielokrotnie podziękować swojemu chłopakowi za tak cudowny prezent. Harry zamknął drzwi szafy i usiadł z powrotem na łóżku. Teraz nadeszła pora na prezent od Severusa. Mężczyzna wybrał dla niego ładną kolekcję książek. Zawierała pozycje o eliksirach, obronie przed czarną magią jak również… Kamasutrę. Harry z wypiekami na twarzy otworzył książkę. Słodki Merlinie… Chłopak nie wiedział jak Mistrz Eliksirów to zrobił, ale ludzie ze zdjęć bardzo przypominali jego, Draco i Severusa. Oczy Harryego zabłyszczały. Miał teraz nowy materiał do prac ręcznych. Chłopak szybko wyczyścił łóżko z pozostałych prezentów i rozłożył się na nim wygodnie. Przygryzł wargę, patrząc na zabawiających się na ruchomym zdjęciu czarodziejów, a jego dłoń powędrowała do zapięcia spodni.
Dopiero rano, a raczej w południe, Harry przeczytał krótki liścik od Severusa, w którym profesor pytał czy miał dużo zabawy dzięki książkom. Severus poinformował go również, że Dumbledore planuje go przenieść na Grimmuald Place dziś koło drugiej po południu. Harry szybko się zerwał z łóżka po przeczytaniu tego i zaczął wszystko pakować do kufra. Na szczęście sprawił sobie w tamtym roku zaczarowany, dzięki czemu wystarczył tylko, że coś wrzucił do niego, a dana rzecz ładnie się w nim układała. I jeszcze na dodatek kufer potrafił powiększyć swoją pojemność, gdy robiło się w nim za mało miejsca. Tak więc Harry spakował cały swój dobytek, łącznie z pomniejszoną szafką i innymi prezentami, zamknął kufer i aktywował zaklęcia zabezpieczające przed kradzieżą i włamaniem do niego, a następnie pomniejszony wsadził do kieszeni nowiutkiej szmaragdowozielonej bluzy z kapturem. Do drugiej kieszeni włożył klatkę Hedwigi i miotłę, a do spodni różdżkę. Nie wiedział czy ma się cieszyć z tego, że dziś go zabiorą od Dursleyów. Zszedł do kuchni i zrobił sobie późne śniadanie i wyszedł z nim na schody przed dom. Wypadałoby zrobić Dursleyom jakiś pożegnalny dowcip, który by zapamiętali do końca życia, jednak nie miał na niego żadnego pomysłu. Może by na jakiś wpadł gdyby akurat byli w domu i coś robili. Harry przeżuwał ostatni kęs kanapki, gdy zobaczył jak spomiędzy numeru 3 i 5 wychodzi kilka osób i bardzo stara się być niezauważona. Jedna z nich potknęła się, wydawało by się, że o własne stopy. Tonks. Chłopak popił kanapkę sokiem i już chciał wytrzeć dłonie o nowiutkie spodnie, gdy wyobraził sobie co na ten temat powiedziałby Draco. Ledwo udało mu się stłumić śmiech. Czwórka czarodziejów w końcu do niego doszła. Byli to Moody, Tonks, Remus i Charlie.
- Cześć wam. – Harry uśmiechnął się do nich. – Jeżeli chcieliście być niezauważonymi to wam to bardzo spektakularnie nie wyszło.
Tonks się zarumieniła, podczas gdy Remus i Charlie zachichotali rozbawieni.
- Nie wymądrzaj się tak, młody. Powiedz dowidzenia rodzinie i zabieramy cię stąd. – Moody najwyraźniej znowu był nie w humorze. Harry postanowił trochę im zadanie utrudnić.
- A dlaczego miałbym z wami gdziekolwiek iść? Nikt nie poinformował mnie, że mam zostać dziś gdzieś zabrany. Skąd mam mieć pewność, że nie jesteście przebranymi Śmierciojadami albo handlarzami ludzkim towarem, którzy chcą mnie wywieść do niemieckiego burdelu? – Harry powiedział to wszystko ze stoickim spokojem, w duchu obiecując sobie kupienie myślodsiewni tylko po to, by móc odtworzyć głupie miny członków Zakonu Feniksa. Był pewien, że Draco i Severus z wielką ochotą również by zobaczyli to wspomnienie.
- Burdel, Potter? – Moody o mało się nie opluł, podczas gdy Remus zrobił bardzo poważną minę.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – Charlie, Moody i Tonks popatrzyli ogłupieni na Remusa.
- Koniec psot. – Harry wyszczerzył się do ostatniego prawdziwego Huncwota i otrzepał spodnie. – No to chodźmy. Dursleyów i tak nie ma w domu, a wszystkie bagaże mam w kieszeni.
Remus odpowiedział mu uśmiechem i razem zaczęli iść w stronę alejki między numerem trzecim i piątym, pozostała trójka podążała za nimi, wciąż zastanawiając się co tak właściwie się przed chwilą wydarzyło.
- Więc jak ci minęła połowa wakacji, Harry? – Wilkołak zapytał, jednak chłopak widział, że jego przyjaciel uważnie obserwuje okolicę.
- Lepiej niż się spodziewałem, chociaż było trochę nudno. – Harry zobaczył jak pani Figg macha do nich sprzed swojego domu i odmachał jej szczerząc się wesoło. W alejce Remus wyciągnął świstoklik i wszyscy dotknęli kolorowej skarpetki.
- Frutti di Mare – Lupin powiedział hasło aktywujące i Harry poczuł znajome i niezbyt lubiane szarpnięcie w okolicy pępka. Po przedłużającej się chwili wirowania wszyscy cali wylądowali w ciemnej uliczce na Grimmuald Place. Moody stuknął Harryego w głowę i chłopak zniknął dzięki zaklęciu kameleona. Cicho opuścili alejkę i czym prędzej udali się do starego domu Blacków.
W środku Grimmuald Place 12 wyglądał równie mrocznie jak zwykle, chociaż widać było, że był regularnie sprzątany i zamieszkały. Harry zdjął z siebie zaklęcie kameleona i pozwolił zaprowadzić się do kuchni, która pękała w szwach. Chyba cały Zakon Feniksa był w niej zgromadzony! Harry z podekscytowaniem pomyślał, że może w końcu dyrektor postanowił pozwolić mu brać udział w zebraniach i planowaniu, jednak jego nadzieje szybko się rozwiały, gdy uśmiechnięta od ucha do ucha Molly Weasley przywitała go serdecznym uściskiem.
- Chodź Harry, pewnie jesteś głodny. Akurat skończyliśmy zebranie, ale za parę minut zrobi się tu znacznie luźniej. Znajdź sobie jakieś miejsce żeby usiąść a ja przyniosę ci coś do jedzenia. – pani Weasley poklepała go po ramieniu i zniknęła w tłumie, który rzeczywiście powoli zaczął się przerzedzać. Chłopak rozczarowany zajął miejsce w ciemnym rogu pokoju. Po chwili ktoś usiadł koło niego i Harry z trudem opanował swój zwierzęcy instynkt widząc seksowny uśmieszek Severusa.
- Najlepszego z okazji urodzin. – Snape wyszeptał żeby nikt oprócz Harryego nie mógł go usłyszeć. – Mam nadzieję, że wszystkie prezenty znajdą u ciebie praktyczne zastosowanie. – dodał trochę zagadkowo i chłopak usilnie walczył żeby się nie zarumienić.
- O tak, profesorze. No, może oprócz naszyjnika od Ginny. Jest strasznie dziewczęcy. – Harry dodał po chwili namysłu. – Ale książki były niezwykle trafione w tym roku. Hermiona podarowała mi dość ciekawą lekturę na temat czarodziejskiego prawa i tradycji.
- Doprawdy? I doznałeś olśnienia po lekturze? – Jeżeli ktoś na nich patrzył, to na pewno myślał, że Snape właśnie poczęstował Harryego jakimiś złośliwymi docinkami, jeżeli patrzył na twarz profesora.
- Jeszcze nie miałem czasu żeby je przeczytać, ale mam wrażenie, że w te wakacje czeka mnie wiele odkrywczej lektury.
- Cóż, mogę mieć tylko nadzieję na zobaczenie jak będziesz praktykował swoją nowo nabytą wiedzę, panie Potter. – Severus wstał i Harry poczuł lekkie poruszenie w kieszeni spodni. – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, profesorze. – Harry patrzył za oddalającym się mężczyzną. Po chwili zauważył, że w kuchni pozostało niewielu członków Zakonu i nikt nie zwracał na niego uwagi, zbyt zajęty przyciszoną rozmową. Molly podeszła do niego i postawiła przed nim talerz pełen ziemniaków i gulaszu, surówki oraz szklankę soku dyniowego. – Dziękuję, proszę pani.
Kobieta odpowiedziała na jego uśmiech uśmiechem i powróciła do przywracania pomieszczenia do pierwotnych rozmiarów. Kilka minut później do kuchni wpadły jej dzieci oraz Hermiona i o dziwo Neville. Od razu wypatrzyli jedzącego Harryego i otoczyli go witając się z nim bardziej i mniej wylewnie. Pottera trochę zaskoczyło to, że Ginny przytuliła go tak samo jak Hermiona, ale doszedł do wniosku, że to jakaś dziewczęca cecha.
- Aw… czyż oni nie są słodcy? – Ron zaśmiał się z niego i poklepał po plecach, podczas gdy Ginny lekko zarumieniona usiadła między Harrym i bliźniakami. Ron usiadł koło Hermiony, która siedziała obok bruneta, jej oczy błyszczały radośnie.
- Daj spokój Ron. Przecież dobrze wiesz, że Ginny jest dla mnie jak siostra. – Harry pogroził swojemu przyjacielowi palcem i wrócił do jedzenia. Po chwili już wszyscy wcinali pyszny obiad. – A tak właściwie, to co cię tu sprowadziło, Neville? – Gryfon zapytał zaciekawiony.
- Babcia jest w szpitalu, więc dyrektor zdecydował, że tu będę bezpieczniejszy niż sam w domu. – Neville wyglądał na przybitego.
- Co się stało? – Harry odłożył swój widelec i popatrzył na chłopca poprawnie, widząc jak bardzo wyszczuplał od Uczty Pożegnalnej.
- Tydzień temu Śmierciożercy zaatakowali w okolicy gdzie mieszkamy. Babcia była akurat u krawcowej, gdy zaczęli palić sklepy. Miała szczęście, że w ogóle udało się ją uratować z płomieni, ale jest bardzo mocno poparzona. – Chłopak opuścił smętnie głowę i zaczął smętnie przebierać widelcem w swoich ziemniakach. Harry sięgnął przez stół i poklepał go po dłoni.
- Ale będzie żyła, prawda? I to jest najważniejsze. – Brunet uśmiechnął się lekko i Neville po chwili odpowiedział mu nieśmiałym uśmiechem, przyznając rację. Harry skończył swój obiad i wstał od stołu. – Idę wypakować się. W razie czego będę w moim pokoju.
- Twoim pokoju? – Ron zrobił wielkie oczy. – Ale przecież masz ze mną pokój!
- Sorry, Ron, ale nie tym razem. Jestem już pełnoletni i, bez obrazy, ale po całym roku szkolnym dzielenia sypialni z innymi, w wakacje chcę mieć święty spokój.
Molly usłyszała to i od razu podeszła by zainterweniować.
- Harry, kochanie. Nie ma tu wystarczająco dużo pokojów by zapewnić każdemu prywatność… - zaczęła, jednak Harry zmarszczył brwi.
- Z tego co się orientuję, to regularnie mieszka tu tylko Remus z Tonks, a to daje jedną zajętą sypialnię, proszę pani. Rozumiem, że Neville jest tu dla swojego własnego bezpieczeństwa i zajmuje kolejny pokój gościnny. Ron i Hermiona nocują tu, ponieważ są u mnie w odwiedzinach. Razem daje to cztery zajęte sypialnie. Można wiedzieć kto zajmuje resztę mojego domu? – Harry zrobił niedowierzającą minę, a Molly zamrugała zaskoczona.
- Jak to twojego domu? Przecież to są kwatery główne zakonu feniksa! – Ron wstał, patrząc na swojego przyjaciela jak na wariata.
- Nie Ron. Tuż po śmierci Syriusza otrzymałem z Gringotta jego testament, w którym wyraźnie wszystko dla mnie zostawił. Od dzisiaj jestem pełnoletni a przez to jestem pełnoprawnym właścicielem tego domu. – Harry powiedział to powoli, wciąż patrząc na Molly Weasley, która próbowała otrząsnąć się z szoku. Przez chwilę zastanowił się co takiego mogło doprowadzić kobietę do takiego stanu. – Owszem, wciąż jesteście tu wszyscy mile widziani jako goście. Jesteście przecież prawie jak moja rodzina. Zakon również może używać tego miejsca do spotkań, nie mam nic przeciwko temu. Chociaż byłbym wdzięczny gdybym mógł brać udział w zebraniach.
- Obawiam się, że tylko członkowie zakonu mogą brać w nich udział, Harry. – Odpowiedział mu głos Dumbledorea i Harry odwrócił się w stronę drzwi by zobaczyć stojącego w nich wiekowego dyrektora. Starszy czarodziej wszedł do kuchni i zajął miejsce przy stole, obejmując iskrzącymi oczami zgromadzonych przy nim ludzi. – Niestety nie przyjmujemy do zakonu czarodziejów, którzy jeszcze nie zakończyli swojej edukacji, tak więc będziesz musiał jeszcze trochę poczekać.
- Tak też myślałem. – Harry wzruszył ramionami i skinął lekko głową w bardzo Severusowym geście, po czym udał się na poszukiwanie swojego pokoju. Z poprzednich wizyt wiedział który pokój Hermiona dzieliła z Ginny oraz gdzie spał Ron. To samo tyczyło się Remusa i Tonks, chociaż Neville był zagadką. Harry wszedł piętro wyżej niż sypialnie jego przyjaciół i poddał się. – Stworku!
Okropny skrzat domowy pojawił się przed nim z cichym pop i od razu zaczął marudzić pod nosem.
- Stworku, powiedz mi, kto zajmuje którą sypialnię na tym piętrze. – Harry polecił mu, krzywiąc się gdy linia przekleństw popłynęła z ust skrzata, zanim ten zebrał się w sobie i zaczął go prowadzić wzdłuż korytarza.
- Tutaj śpi rudy zdrajca krwi, a tutaj jego brat. Tutaj ich rodzice, niech ich zdradziecka krew zczernieje. Ten pokój hańbi starzec. Główna sypialnia jest wolna, tylko dziedzic Blacków może mieć do niej dostęp…
Harry przytaknął i otworzył duże mahoniowe drzwi. Sypialnia była ciemna ale czysta. Widać było, że Stworek dbał o nią znacznie lepiej niż o resztę domu. Chłopak pomyślał o kilku zmianach, które sprawią, że pokój stanie się znacznie milszy i przytulniejszy, po czym zwrócił się do skrzata, który wpatrywał się w niego wielkimi oczami.
- Tak, Stworku, Syriusz uczynił mnie swoim dziedzicem i zabraniam ci kontaktować się w jakikolwiek sposób z tymi którzy są po stronie Voldemorta. Nie jestem zadowolony z tego jak zdradziłeś Syriusza.
- Pan Syriusz był zdrajcą krwi! – Skrzat zaskrzeczał bojowo i Harry zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest jakoś spokrewniony ze Zgredkiem. – Moja pani tak cierpiała przez jego zdradę…
Harry usiadł na łóżku i zamyślił się, wciąż obserwując skrzata.
- Co myślisz o Draco Malfoyu?
- Panicz Malfoy jest dobrym dziedzicem, czystej krwi, szanuje tradycję… on byłby dobrym dziedzicem Blacków… nie to co Harry Potter… wychowany przez mugoli… - skrzat znowu zaczął odpływać w swój własny światek.
- Stworku, za kilka dni Draco Malfoy będzie moim gościem, razem z Severusem Snape'em. – Oczy skrzata znowu zrobiły się wielkie. – Jednak chcę aby zostało to zachowane w tajemnicy, ponieważ nie wszyscy w tym domu są ich przyjaciółmi. Chcę byś wiedział, że moim pragnieniem jest pewnego dnia połączyć nasze domy – Harry użył sformułowania, które przeczytał w książce o czarodziejskich tradycjach – i dlatego nie chcę byś sprawiał jakiekolwiek problemy. Chcę byś był wzorowym skrzatem domowym, który będzie dla mnie dumą a nie wstydem. Chciałbym również żebyś informował mnie za każdym razem kiedy członkowie zakonu mają zebranie, żebym mógł ich trochę poszpiegować, zrozumiałeś?
Skrzat przytaknął bardzo gorliwie i zniknął z pokoju. Harry westchnął. Musiał jak najszybciej sprawdzić w tej książce czy wszystko dobrze zapamiętał ze wstępu do rozdziału na temat skrzatów domowych i czy niczego nie przekręcił. Kto by przypuszczał, że trzeba się z nimi obchodzić w odpowiedni sposób gdy jest się dziedzicem i chce się by były posłuszne? Z tego co zdążył przeczytać jeszcze czekał go jakiś rytuał później, ale na szczęście to mogło poczekać. Harry zabrał się za wypakowywanie swoich rzeczy.