Pomysł na tę historię przyszedł mi do głowy wczoraj wieczorem. Miałam nadzieję, że uda mi się ją opublikować w swoje urodziny, ale zrobiło się za późno na myślenie (nie mówiąc o tym, że rodzice, idąc spać, wyłączyli modem i odcięli mnie od Internetu). A zatem, swoją urodzinową historyjkę publikuję teraz, w zaciszu mojego pokoju w akademiku, po zajęciach.
Miłego czytania!
VerMa.
– Spójrz tylko na tę! – Madelyn zdjęła z wieszaka krótką, białą sukienkę w szmaragdowe, ukośne prążki. – Jest obłędna!
– To na co jeszcze czekasz? Przymierz ją – powiedziała Velma.
Madelyn pognała w stronę przymierzalni jak rakieta.
– No i jak? – spytała po chwili, wychodząc z przymierzalni. Sukienka sięgała jej zaledwie do kolan i wspaniale podkreślała jej zgrabną figurę.
– Moim zdaniem wyglądasz ślicznie – stwierdziła z uznaniem Velma. – Jeżeli tylko ci się podoba…
– Podoba się? – pisnęła w zachwycie Madelyn. – Nie widziałam nic ładniejszego, odkąd Daphne pokazała nam swoją suknię ślubną!
– Uspokój się – zachichotała jej starsza siostra. – Weźmiemy ją.
Madelyn mocno ją uścisnęła i pobiegła się przebrać. Kilka minut później sukienka była już jej własnością.
– Nie mogę uwierzyć, że nawet mama i tata zapomnieli o moich urodzinach – powiedziała rozżalona, gdy razem z Velmą wyszła ze sklepu. – Przecież nie urodziłam się ani w Halloween, jak Marcy, ani w Boże Narodzenie, ani w żadne inne ważne święto.
– Tata jest wiecznie roztargniony – Velma otoczyła siostrę ramieniem. – Pamiętasz, jak kiedyś przegapił własną rocznicę ślubu? Mama była na niego obrażona przez cały tydzień.
– No, dobra. On rzeczywiście mógł zapomnieć. Ale mama?
– Mogła być po prostu bardzo zajęta. Wiesz przecież, że w szpitalu ciągle jest dużo pracy. Nie martw się już. Wynagrodzą ci to.
– Tak myślisz?
– Jestem tego pewna – Velma otworzyła samochód, usiadła za kierownicą i uruchomiła silnik. – Jeśli tak się nie stanie, to nie nazywam się Velma Dinkley.
Dziesięć minut później dziewczyny wchodziły już na ganek domu swoich rodziców, dokąd Madelyn przyjeżdżała na każde wakacje.
– Velmo? – zagadnęła Madelyn, otwierając drzwi.
– Tak?
– Dzięki, że zabrałaś mnie na zakupy. Tym bardziej, że nie cierpisz, kiedy Daphne wyciąga cię do sklepu.
– To zupełnie coś innego. Daphne i ja mamy po prostu kompletnie odmienne gusta. To dlatego nigdy nie możemy się dogadać w sprawie ubrań – odrzekła Velma, dyskretnie prowadząc siostrę do salonu.
Gdy tylko Madelyn przekroczyła próg pokoju, ujrzała swoich rodziców, Freda, Daphne, Scooby'ego, Kudłatego i jego siostrę, Maggie, oraz kilka swoich przyjaciółek z liceum, stojących wokół wysokiego tortu w polewie czekoladowej, ozdobionego różnobarwnymi różyczkami z marcepanu. Z sufitu natomiast zwisały kolorowe serpentyny i baloniki z liczbą 20.
– Niespodzianka, kochanie. Wszystkiego najlepszego – powiedzieli państwo Dinkley, przytulając swoją młodszą córkę.
– Myślałam, że zapomnieliście – wyjąkała zaskoczona Madelyn.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
– Właśnie tak miałaś myśleć – wyjaśniła Daphne. – Przygotowywaliśmy to przyjęcie przez trzy tygodnie.
– To Velma wszystko zaplanowała – dodał Fred.
Madelyn spojrzała na siostrę i rzuciła się jej na szyję.
– Gdyby to nie były najwspanialsze urodziny w moim życiu, chyba bym cię zabiła za takie kawały – powiedziała ledwie słyszalnym szeptem.
– Podziękowania przyjęte, Maddie – zaśmiała się Velma.
PS. Byłoby mi miło, gdyby choć kilka osób zostawiło recenzje. Pozdrawiam, VM.