Wiosna nadeszła prędko, nadając błoniom odcień żywej zieleni i promieniami słońca wabiąc uczniów, by porzucili mury zamku na rzecz świeżego powietrza. Roiło się od nich wszędzie, gdy przygotowywali się do kolejnego meczu quidditcha, czytali książki rozłożeni na trawie lub po prostu cieszyli się każdą wolną chwilą pomiędzy zajęciami.

W rozpiętej szacie, pod którą nosiłam bordowy sweter, uzbrojona w sakiewkę i różdżkę, ruszyłam przez zapełnione łąki. Tego dnia miałam jedynie poranne zajęcia z czwartym rokiem, a południe postanowiłam spędzić w Hogsmeade, pijąc herbatę i pozwalając lekturze pochłonąć moje myśli.

Po drodze zatrzymałam się przy tym samym drzewie, przy którym po raz ostatni widziałam Huncwotów. Musnęłam palcami wyryte na nim słowo – jedyną pamiątkę mojej krótkiej, lecz emocjonującej przyjaźni z największymi żartownisiami Hogwartu.

Zapomniana.

Ruszyłam dalej, wspominając podróż w czasie z pewną dozą nostalgii. Minął ponad rok i chociaż zaczęłam nowe życie, nie potrafiłam po prostu zapomnieć. Nosiłam Zmieniacz Czasu przy sobie, choć najrozsądniej byłoby go schować w najciemniejszych zakamarkach strychu w domu moich rodziców i nigdy więcej po niego nie sięgnąć. Chciałam go oddać od razu, gdy tylko spotkałam się z McGonagall w sprawie wolnego etatu w szkole. To była jej własność, podstępnie odebrana przez Snape'a, ale dyrektorka nie zgodziła się go przyjąć. Spojrzałam wtedy na portret Dumbledore'a, ale on udał, że śpi. Zdradzał go jedynie nikły uśmiech błądzący po ustach.

-Dzień dobry, profesor Granger – chórem przywitała mnie grupka Puchonek z trzeciego roku.

Minęły mnie roześmiane, a ja przekroczyłam bramę, zostawiając swój dom za sobą.

Decyzja o podjęciu pracy jako nauczycielka Mugoloznawstwa była spontaniczna lecz niezwykle trafna. Miałam wystarczającą wiedzę w tym obszarze i dobre podejście do uczniów, jednak największą jej zaletą była możliwość powrotu do Hogwartu. Po rozstaniu z Ronem zamieszkałam na chwilę z rodzicami, potem wynajęłam mieszkanie w Londynie, gdzie zostałam do końca wakacji. Kiedy znalazłam się w końcu na peronie 9 i ¾, wśród nowego pokolenia czarodziei, poczułam ekscytację porównywaną do tej przed rozpoczęciem nauki wiele lat temu. Hogwart widziany oczami nauczyciela ukazywał nowe możliwości, a bez Harry'ego i Rona był ostatecznym rozstaniem z przeszłością.

Lubiłam swoje życie. Lubiłam zaskakujące wybryki uczniów i wzajemny szacunek rady pedagogicznej. Lubiłam dzielić się wiedzą i każdego dnia ją pogłębiać. Lubiłam spędzać czas na rozmowach z Nevillem i lubiłam przypadkowe spotkania z Ronem, jak i listy od Harry'ego, Ginny i Luny. Lubiłam chodzić po znajomych korytarzach i przypominać sobie wszystkie przygody. Nie lubiłam jedynie tej bolesnej tęsknoty za czymś, co nigdy nie miało prawa się wydarzyć. Tęskniłam za tym, co nigdy nie było moje.

I wtedy go zobaczyłam.

Stał w tym samym miejscu, gdzie zaczęła się nasza historia. Ubrany w brązowy płaszcz, z lekkim zarostem i bujną plątaniną blond włosów, patrzył na mnie tak, jakby czekał tam od zawsze i był gotów nadal czekać, jeżeli okazałoby się to konieczne. Chociaż minął rok, jego obraz nigdy nie zatarł się w mojej pamięci i czasem wyobrażałam sobie nasze ponowne spotkanie.

Teraz był tam naprawdę. Rzeczywisty i piękny. Bliski i daleki. Zatrzymałam się wiele kroków od niego, bojąc się, że w każdej chwili może zniknąć jak iluzja, wytwór mojej wyobraźni. On również się nie poruszył. Staliśmy w ciszy, nasze spojrzenia mówiły wszystko i jednocześnie zupełnie nic.

-Hermiono – powiedział w końcu.

Tak bardzo tęskniłam za jego głosem. Tak bardzo chciałam, żeby znów wypowiedział moje imię w ten wyjątkowy sposób; tak, jak tylko on potrafił. Był lekko zachrypnięty, ale to wciąż był ten głos, którym obiecał, że nigdy mnie nie zapomni.

Moje serce krzyczało, rwało się w jego stronę, ale usta były w stanie wydobyć z siebie jedynie jedno słowo, jedno westchnienie składające się w dźwięk jego imienia.

-Draco.


Zamieszałam herbatę po raz szósty, w pełni świadoma, że cukier już dawno zdążył się rozpuścić. Kawiarnia pani Puddifoot była praktycznie pusta, jeśli nie licząc nas, jednej pary chichoczącej w kącie i właścicielki krzątającej się za ladą. Atmosfera sprzyjała rozmowom, a jednak wydobycie jakiegokolwiek dźwięku stanowiło zbyt trudne wyzwanie.

Malfoy wydawał się mieć podobny problem. Pił herbatę i od czasu do czasu zerkał na mnie, poddenerwowany i speszony. W przypadku braku pewności siebie zazwyczaj sięgał po papierosy, tym razem ograniczył się do miętówek. Spróbował mnie poczęstować, a kiedy odmówiłam, kręcąc głową, przez jego twarz przemknął cień rozbawienia.

-Rzuciłem palenie – wyjaśnił, jakby mógł czytać w moich myślach. – Gdy mam ochotę zapalić, sięgam po cukierka. Teraz zamiast nikotyny jestem uzależniony od cukru.

Papierosy odwracają moją uwagę, powiedział kiedyś. Zapytałam od czego. Od ciebie, na przykład, wyznał. Na przykład, kiedy chcę cię dotknąć.

-Więc teraz uczysz w Hogwarcie? – Zmienił temat, co przyjęłam z wdzięcznością.

-Tak, Mugoloznawstwa. McGonagall zwróciła się do mnie z tą propozycją jeszcze zanim złożyłam wymówienie w Ministerstwie. Obecna nauczycielka miała zostać jedynie do wakacji i potrzebowali kogoś na jej miejsce.

-Lepiej nie mogli wybrać.

Upiłam łyk herbaty, zastanawiając się, dlaczego mi to robi. Jakim prawem wraca do mojego życia bez żadnego uprzedzenia i nawet najbardziej neutralny temat wprowadza na nieznane tory, kiedy nie wiem, czy jest ze mną szczery, czy się ze mnie nabija?

Próbowałam go rozczytać, ale nie pozwolił mi na to. Jego twarz nie była maską, nie była też otwarta księgą. Może… Może wcale niczego nie ukrywał. Może to ja bałam się, co zobaczę w jego oczach, co wyczytam z nieporuszonych ust. Spuściłam wzrok, odkładając filiżankę.

-Co tu robisz, Draco? – zapytałam, unikając jego spojrzenia.

-Czy to nie oczywiste?

-Nie. Z tobą nic nie jest oczywiste.

Poczułam jego dotyk, ciepły i zaskakujący. Złapał moją dłoń spoczywającą na stole, przypominając mi, jak zaskakująco miła była jego bliska obecność, gdy po raz pierwszy trzymaliśmy się za ręce. Uniosłam głowę, a jego stalowoszare oczy od razu pochwyciły moje spojrzenie.

-Spędziłem we Włoszech ponad rok. Próbowałem uporządkować życie, które wymykało mi się między palcami – mówił. – Każdego dnia patrzyłem na moich rodziców i widziałem ich wszystkie manipulacje, wszystkie wspomnienia związane z Voldemortem. Każdego dnia chodziłem do pracy, wiedząc doskonale, że włoskie Ministerstwo jest tak samo fałszywe jak angielskie. Każdego dnia budziłem się i zasypiałem z myślą o tobie. Przypominałem sobie wyraz twojej twarzy, gdy cię żegnałem. Wtedy pojawiała się w moim sercu nadzieja, ale równie szybko znikała. Przecież to nie możliwe, żebyś czuła to samo. Przecież nigdy… Przecież…

-…nigdy się tak naprawdę nie zaakceptujemy – dokończyłam, a te słowa wciąż miały bolesny wydźwięk. – Dlaczego dopiero teraz wróciłeś?

Uśmiechnął się, a moje serce pękło na miliony kawałków.

-Zobaczyłem twoje zdjęcie w gazecie kilka tygodni temu. Był w niej artykuł związany z twoją działalnością odnośnie WESZ. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej, upewnić, że wszystko z tobą w porządku. Skontaktowałem się z Potterem… Na Merlina, Granger, nie patrz tak na mnie. To była niewinna wymiana listów. Tak więc to dzięki niemu wiem, że nie doszło do twojego ślubu z Weasleyem, że nie pracujesz już w Ministerstwie i że wróciłaś do Hogwartu. Myślałem, że Potter odradzi mi kontaktowanie się z tobą. W końcu zarysował mi obraz szczęśliwej i spełnionej Hermiony.

-Nie zrobił tego – domyśliłam się, przeklinając swój głos za zdradzenie mojego roztrzęsienia.

-Potter nie tylko nie odradził mi kontaktu z tobą, ale próbował mnie do tego przekonać – wyznał. – Twierdził, że nasza podróż w przeszłość cię odmieniła i pomimo nowego życia nigdy nie przestałaś mieć nadziei, że kiedyś wrócę. Dlatego tu jestem, Hermiono. Jeżeli chcesz, zostanę. – Ścisnął mocniej moją dłoń. – Jeżeli chcesz, odejdę.

Brakowało mi tchu, kiedy tak na mnie patrzył i mówił wszystko to, czego pragnęłam usłyszeć. Niechętnie wyrwałam rękę z jego uścisku i sięgnęłam do sakiewki. Były tam, na swoim miejscu. Trzymałam je tam zawsze, jakby wiedząc, że pewnego dnia ujrzą światło dzienne. Wyjęłam plik listów ukrytych w kopertach i zapieczętowanych. Każdy z nich miał wyruszyć do Włoch, lecz żaden nigdy nie opuścił mojego boku. Teraz położyłam je na stole i spojrzałam na Draco.

Nic nie rozumiał. Przez chwilę się wahał, a potem rozwiązał wstążkę i wziął pierwszą kopertę. Widniała na niej data: luty 2004. Ostatni z listów. Pisałam je pod koniec miesiąca, więc nad następnym powinnam usiąść za dwa tygodnie, ale to nie już nie będzie konieczne. Malfoy otworzył kopertę i wyjął pergamin.

-Mugolski sposób wysyłania listów – powiedziałam, a mój nerwowy śmiech zabrzmiał bardziej jak skowyt umierającego zwierzęcia. – Nie było dnia, w którym chociaż raz nie pomyślałabym o tobie, Draco. Pisałam listy każdego miesiąca, ale nigdy nie zdobyłam się na odwagę, by poznać dokładny adres i je wysłać. Zawsze się bałam tego, co może wyniknąć z naszej relacji. Bałam się reakcji twoich rodziców i moich przyjaciół, złośliwych nagłówków w gazetach i wścibskich spojrzeń na ulicach. Najbardziej jednak bałam się samego uczucia, które było czymś zupełnie nowym, fascynującym, przerażającym i niebezpiecznym.

-Nadal się boisz? – szepnął, wciąż patrząc na list, ale go nie czytając. Jeszcze nie.

-Nie – odparłam szczerze. – Teraz wiem, że zmiany wcale nie muszą być straszne, a opinia innych ludzi nie powinna mieć wpływu na to, czego pragnie moje serce. Przeczytaj je, proszę. Poczekam na zewnątrz.

Wyszłam, zanim zdołałby mnie powstrzymać. Zaczynało padać, lecz to nie stanowiło żadnej przeszkody. Rześkie powietrze było lekiem dla mojej duszy. Odchyliłam głowę, patrząc w niebo i czując, jak łzy mieszają się z deszczem.

Kwiecień 2003

Drogi Draco,

Piszę do ciebie, choć skoro nigdy tego nie przeczytasz, może powinnam powiedzieć, że piszę do siebie. Piszę, ponieważ potrzebuję przelać myśli na papier. Piszę, ponieważ nie mogę spać. Piszę, ponieważ z nikim nie mogę porozmawiać o tym, co czuję. Nikt nie zrozumie. Piszę, ponieważ tęsknię...

Wieżyczki Hogwartu odcinały się na tle pochmurnego nieba. Deszcz przybierał na sile. Czy naprawdę byłam gotowa zaryzykować wszystko? Czy naprawdę tego chciałam? Czy nie było już za późno?

Październik 2003

Drogi Draco,

Pierwszy raz od wielu miesięcy czuję, że naprawdę żyję. Najbardziej cieszą mnie dni, kiedy mam dużo zajęć i prac do sprawdzenia i padam późną nocą do łóżka, nie mając czasu na rozmyślania. Nie zapominam o tobie, to niemożliwe, ale też nie oddaję się wspomnieniom. A przecież wspomnienia są wszędzie; w każdym miejscu w Hogsmeade, na korytarzach Hogwartu, w ciężarze Zmieniacza Czasu, w smaku wina, które przypomina mi o pewnym wieczorze, kiedy chciałam cię pocałować...

Drzwi trzasnęły za moimi plecami. Cała przemoczona, z sercem bijącym w szaleńczym tempie, powoli się odwróciłam. Stał tam, patrząc na mnie.

Powiedz coś, Draco. Powiedz.

Grudzień 2003

Drogi Draco,

Chcę ci powiedzieć, że nie miałeś racji. Och, Draco, myliłeś się w tak wielu sprawach. Myliłeś się, kiedy stwierdziłeś, że nigdy się nie zaakceptujemy. Akceptuję każdą twoją wadę i wybaczam ci każdą obelgę z lat szkolnych. Mam nadzieję, że kiedyś ty wybaczysz mi to, jak łatwo było mi cię oceniać. Jak łatwo cię skreśliłam, zanim tak naprawdę cię poznałam. Myliłeś się, mówiąc, że nie jesteś zdolny do pokochania mnie tak, jak na to zasługuję. Co za bzdura. W twoim życiu brakowało miłości, a jednak twoje serce jest nią przepełnione. Nie wiem, jak to możliwe, ale wiem, że jeśli dałabym ci szansę, kochałbyś mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Bardziej niż ty kiedykolwiek byłeś kochany. Myliłeś się, gdy stwierdziłeś, że uważam cię za nic niewartego śmierciożercę, że nie wierzę w twoją zmianę. Myliłeś się nawet podczas naszego ostatniego spotkania. Myślałeś, że bez ciebie będę szczęśliwa. Moje życie jest ułożone i pełne miłych chwil, ale nie jestem szczęśliwa. Brakuje mi ciebie. Brakuje mi tego, co czułam w twoim towarzystwie. Brakuje mi twoich uśmiechów, twojego dotyku. Na Merlina, brakuje mi nawet twoich ohydnych papierosów. Brakuje mi twoich pocałunków. Chciałabym dostać jeszcze jedną szansę. Tylko jedną, by cię pocałować...

-Hermiono – zaczął, ale nagle westchnął, opuszczając ramiona wzdłuż tułowia. – Dlaczego? Dlaczego nigdy ich nie wysłałaś? Straciliśmy tak wiele czasu… Przepraszam. Nie powinienem był cię zostawiać.

Nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiałam. Nie wahałam się, nie musiałam walczyć ze strachem. Po prostu pokonałam dzielącą nas odległość i go pocałowałam. Szybko porwał mnie w ramiona, jakby tylko na to czekał. Smakował miętówkami i deszczem.

-Więc nie jest za późno? – Przycisnął czoło do mojego czoła, kładąc dłonie na moich policzkach.

-Nie, Draco. Nie. Myślę, że ta rozłąka była właśnie tym, czego potrzebowaliśmy. Teraz wiem… - Spojrzałam mu prosto w oczy. – Teraz wiem, że tylko z tobą chcę być. Tylko ciebie kocham.

Uśmiechnął się i mogę przysiąc, że z trudem powstrzymał łzy, gdy przytulił mnie do siebie. Prawie zapomniałam o deszczu. Malfoy ukrył twarz w moich łzach, a ja oparłam podróbek na jego ramieniu, wspinając się na palce, by to zrobić.

Był wszystkim. Był wspomnieniem niesamowitej przygody. Był wszystkim, czego teraz potrzebowałam, by w końcu pozbyć się uczucia pustki. Był przyszłością, która jeszcze nigdy nie zarysowywała się w tak różnych, pięknych barwach.

-Nie będzie łatwo – szepnął. – Moi rodzice tego nie zrozumieją. Przez twoją pracę nie będziemy się często widywać. Ja będę musiał znaleźć sobie coś nowego. Już widzę Proroka Codziennego i jego najnowszy nagłówek: Słynna czarownica Hermiona Granger widziana z byłym śmierciożercą Draco Malfoyem. Czy świat zmierza ku końcowi?

Zaśmiałam się, odsuwając odrobinę, by na niego spojrzeć.

-Co za skandal! Przynajmniej nie będzie nudno. – Po krótkiej chwili namysłu wyjęłam Zmieniacz Czasu, który zawisł na moim palcu. – Możemy zmierzyć się z teraźniejszością dopiero jutro. Chętnie wrócę do naszego mieszkania. Ostatni raz.

Zarzuciłam na nas naszyjnik i wykręciłam datę.

-Och, Hermiono, w końcu mówisz z sensem.

-W końcu? Ty arystokratyczny du…

Świat rozmył się wokół nas, a jedyne, co się nie zmieniło, to śmiech Draco, który zaprowadził nas aż do przeszłości. Malfoy znów mnie pocałował, a rok 1978 objawił się przed nami w całej okzałości. Ostatni raz.

Tym razem nie było żadnej tajemniczej misji, żadnych wizyt w Hogwarcie, żadnych przybranych tożsamości i żadnych kłamstw. Tym razem była tylko prawda i tylko my. Tylko Draco i Hermiona.

KONIEC