Legolas stąpał lekko niczym powiew wiatru miedzy źdźbłami traw i ciszej niż najsprężystszy kot.

Inni jego towarzysze brodzili po pas w białej brei, podczas gdy pod nim śnieżny puch nawet się nie zapadał.

Elf czuł siarczyste tchnienie gór tej z najstarszych z krain, która pamiętała czasy zarówno sprzed pojawienia się mężnych Następców jak i gibkich Pierworodnych. Było to jedno z wielkich dzieł Valarów, które zapierało dech w piersiach po dziś dzień.

Pradawne góry maja swoją świadomość. Niczym synapsy w mózgu, łańcuchy górskie łączą się, wypełnione starożytnymi myślami Majarów, sług Valarów, którzy opiekowali się, każdy swoją dziedziną. Góry nie stanowiły tu wyjątku. Ich leniwe myśli dotyczące wypiętrzania się i erozji sunęły bezgłośnie pod tkanka skał, wolno, lecz nieustępliwie.

Wyjątek stanowił tu śnieg.

Ten mały nicpoń, który zarówno mógł zalegać statecznie na zboczach latami, jak i unieść się lekko z powiewem wiatru, miał charakter urwisa i lekkoducha, który w każdej sekundzie i przy najlżejszej drobinie ciepła, stopnieje i odpłynie w dal w poszukiwaniu przygód.

I ten teraz śnieg, przez który niezgrabnie przedzierali się towarzysze giętkiej istoty, wpatrywał się teraz z uwielbieniem w jasną postać, która po nim stąpała, nie naruszając jednak jego pokrywy.

Poszczególne płatki dyskutowały ze sobą, wyjąc i piejąc z zachwytu.

„Może powinnyśmy się zapaść?"

„Nie, no weź, przecież czujesz tę delikatna sensację wzdłuż kryształków. Po czymś takim nie można się zapaść."

„O, Illuvatarze, jak on stąpa…"

„Po prostu uwielbiam sensację, kiedy kroczy po mnie elf. To przypomina tak bardzo dawne dni…"

„Tak, to takie miłe…"

Za nim jak tornado szli jego kompani, powodując zamieć i chaos w głębokich jego warstwach. Śnieg czuł nieprzyjemne sensacje po ich przejściu, a rozgarnięte płatki krzyczały w zgrozie.

Jednak przed nimi stąpał ten elf. Śnieg uznał, że znoszenie obecności niezgrabnych przybyszy jest ceną, które musi zapłacić za delikatne muśnięcia jego stóp.

„Oooo, taaak, tak, deptaj mnie. Deptaj do woli."

Kilka płatków spojrzało na kolegę z nieprzeniknionymi minami, po czym rozdzwoniły się śmiechem jak dzwoneczki. Śnieg pod stopą Legolasa nieznacznie skrzypnął.