Zemsta Hermiony
oryg.: Hemiole's Revenge
rozdziały 1-3 Mrs. Snape vel Półkrwi Wampir, dalej już ja
ze względu na tzw. sceny w dalszych rozdziałach zostały one poddane lekkiej cenzurze
beta: Katriona
Rozdział 1
Hermiona, Ron i Harry zaczynali swój siódmy
rok nauki w Hogwarcie. Nie było już Voldemorta i cała trójka,
wraz z czarodziejską społecznością, mogła zacząć cieszyć się
życiem, zamiast bać. Trio siedziało właśnie na podwójnych
Eliksirach ze Ślizgonami, pierwszej lekcji w semestrze. Profesor
Snape, który od czasu śmierci Voldemorta był jeszcze
większym bydlakiem, znajdował się w jednym ze swoich okropnych
nastrojów.
- POWIEDZIAŁEM: POKROIĆ ŻUKI! NIE POKRUSZYĆ,
PANIE WEASLEY! – zagrzmiał profesor. – PANIE MALFOY, JEŻELI
BĘDĘ ZMUSZONY PRZYPOMNIEĆ PANU JESZCZE RAZ, BY NIE FLIRTOWAŁ PAN
Z PANNĄ PARKINSON, TRANSMUTUJĘ PANA WE FRETKĘ!
- Jasna
cholera! – szepnął Ron. – Co go ugryzło?
- Nie mam pojęcia
– odszepnęła Hermiona - ale rób tak, jak ci każe i...
-
PANNO WIEM-TO-WSZYSTKO GRANGER! ILE RAZY MAM PANI PRZYPOMINAĆ, ŻE
NIE. WOLNO. ROZMAWIAĆ. PODCZAS. WARZENIA. ELIKSIRÓW? – Z
każdym słowem robił jeden krok do przodu.
Dziewczyna skrzywiła
się, skupiając swój wzrok na eliksirze.
- Gryffindor
traci pięćdziesiąt punktów! – wysyczał, stojąc tuż
przed nią i obserwując każdy jej ruch. Ślizgoni odetchnęli z
ulgą, kiedy Snape zajął się Hermioną, ponieważ jego dzisiejsze
okrucieństwo objęło wszystkie domy, nie wyłączając Slytherinu.
Hermiona wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli powietrze,
nie zaprzestając cięcia składników potrzebnych do eliksiru,
podczas gdy profesor się nie ruszał. Jego pełne nienawiści oczy
skupiły się na niej, czekając, błagając, by zrobiła choćby
jeden błąd. Genialna czarownica, jaką z pewnością była
Hermiona, zdołała uwarzyć eliksir perfekcyjnie, doprowadzając
Snape'a do jeszcze większej wściekłości.
- JESTEM
PROFESOREM, A WY UCZNIAMI! ŻĄDAM SZACUNKU! – krzyknął
nauczyciel. – GRYFFINDOR TRACI DWADZIEŚCIA PUNKTÓW! ZA PANI
OCZYWISTE POPISYWANIE SIĘ, PANNO GRANGER! – wysyczał i skierował
się na przód klasy, by znów obserwować Ślizgonów.
Kiedy lekcja wreszcie się skończyła, Harry i Ron wyszli z
klasy i czekali na Hermionę.
- Za co to wszystko, cholera, było?
– zapytał Harry.
- A ktoś mógłby powiedzieć, że
życie będzie lepsze, kiedy nie będzie już Sami-Wiecie-Kogo –
powiedział Ron. – Ten bydlak jest gorszy niż kiedykolwiek
przedtem. I widzieliście jego włosy? Obrzydliwe!
- Myśli, że
jest taki wyniosły i wszechwładny – Hermiona przeszła koło nich
mamrocząc pod nosem. - Już ja mu pokażę kto tu jest wyniosły i
wszechwładny. Poczekajcie, a zobaczycie. Chce szacunku, to już ja
mu go pokażę!
Szła dalej, nie przejmując się tym, że jej
najlepsi przyjaciele patrzyli na nią, jakby właśnie postradała
zmysły. To musiało być naprawdę coś, skoro wkurzyło ją
tak, by zaczęła mamrotać do siebie pod nosem, a Snape najwyraźniej
dokonał tego podczas tylko jednej lekcji.
Harry i Ron podążali
tuż obok niej, podczas gdy ona szła, mówiąc do siebie cicho
o tym, jak to ona mu pokaże ten szacunek, którego tak bardzo
żąda. Weszli do pokoju wspólnego Gryffindoru i usiedli.
Dziewczyna nagle zamilkła, a szelmowski uśmieszek wypłynął na
jej twarz.
- Co kombinujesz, Hermiona? – zapytał Ron.
-
Zobaczycie – odpowiedziała. - Zobaczycie.
I cała trójka
zaczęła odrabiać zadania domowe.
Po godzinie, Hermiona
zapytała:
- Która godzina?
- Prawie piąta, czas na
kolację – odpowiedział Harry.
- Dobrze. Wy dwaj idźcie. Ja
was dogonię – powiedziała.
- Ale, Hermiono... – zaczął
Ron.
- Po prostu idźcie.
Chłopcy poddali się i poszli na
obiad. Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju i wzięła garść
ziemi z doniczki jednego z jej kwiatów, włożyła ją do
małego woreczka i podążyła do lochów. Wiedząc, że
profesor Snape jest zawsze punktualny, widziała go jak opuszczał
swój gabinet i odwracając się szybko pobiegła ile sił w
nogach w stronę Wielkiej Sali. Zatrzymując się w progu, rozsypała
ziemię na podłodze, wymruczała kilka zaklęć i pobiegła szybko
na swoje miejsce.
- O co w tym wszystkim chodziło, Hermiono? –
zapytała ją Ginny razem z Harrym i Ronem, którzy śledzili
każdy jej ruch.
- Zobaczysz. Mam tylko nadzieję, że zadziała.
Nie miałam okazji, by to przetestować – odpowiedziała,
niecierpliwie czekając na pojawienie się Snape'a. – Nadchodzi –
wyszeptała.
Ku ogólnemu zdziwieniu, ziemia zamieniła się
w płatki czerwonych róż, które zaczęły rozsypywać
się metr przed stąpającym po nich mistrzem eliksirów,
tworząc kwiatowy dywan wszędzie gdzie stanął.
Na początku
niczego nie zauważył. Szedł długimi krokami w stronę stołu
nauczycielskiego, ale kiedy usłyszał kilka chichotów i
parsknięć, zwolnił. Patrząc na uczniów, zobaczył, że
pokazują jego stopy i śmieją się. Spojrzał w dół, by
zobaczyć rozrzucone przed nim płatki róż i zatrzymał się
nagle. Zmienił kierunek, ale płatki nadal rozsypywały się przed
nim. Patrząc na uczniów spode łba usiłował znaleźć
odpowiedzialnego.
Kierując się raz jeszcze w stronę stołu
nauczycielskiego, zajął swoje miejsce obok dyrektora.
- Ach,
róże jak dla króla! – powiedział Albus z dziwnym
błyskiem w swoich niebieskich oczach.
- Ugryź się! –
odwarknął Snape, nakładając sobie jedzenie na talerz.
Nadal
było słychać chichot, kiedy płatki zaczęły gromadzić się
coraz większą stertą wokół stóp profesora. Po
jakichś dziesięciu minutach zaczęły wysypywać się na stół.
Snape rzucił swój widelec i wstał, gapiąc się w stronę
Gryfonów, wiedział, że mieli z tym coś wspólnego.
Odwrócił się i wyszedł z Wielkiej Sali.
- Hermiona! –
wykrzyknął Harry. – To było genialne!
- Serio, nie widziałem
czegoś tak dobrego od czasu, kiedy Malfoy był fretką! – zgodził
się z przyjacielem rudzielec.
- Należało mu się – odparła
chłodno dziewczyna. – Nie mam zamiaru dłużej znosić jego
humorów.
- Jak długo te płatki będą go prześladować?
– zapytała Ginny.
- Miałam tylko tyle czasu, by pojawiały
się w obrębie Wielkiej Sali – odpowiedziała Hermiona, nakładając
sobie kawałek zapiekanki i zaczynając jeść.
- Co jeszcze masz
dla niego zaplanowane? – zapytał Ron.
- Słyszałeś kiedyś
powiedzenie „Oko za oko, ząb za ząb"? – zapytała w
odpowiedzi.
- No – odrzekł Ron, uśmiechając się szeroko.
-
Będę się mścić tylko wtedy, kiedy Snape mnie obrazi, ośmieszy,
nie doceni, albo będzie dla mnie wredny – wysyczała cicho.
-
A co z nami? – zapytała Ginny.
- Ach, jesteście bardziej,
niż mile widziani jeżeli chcecie się dołączyć do zabawy.
Podsunę wam nawet kilka pomysłów, jeśli na was też będzie
się wyżywał – powiedziała Hermiona. Grupa zaczęła się
zastanawiać, jakimi sposobami można uprzykrzyć Snape'owi życie.
Pod warunkiem, że sam zacznie.
Kiedy wychodzili z Wielkiej Sali,
dalej zaśmiewali się z różanych płatków i nie
zauważyli wysokiej postaci, ukrytej w cieniu wejścia do najbliższej
klasy.
- Gryffindor traci dwadzieścia punktów –
wysyczał mistrz eliksirów.
Cała czwórka jak na
komendę odwróciła się w jego stronę, zobaczyli skrzyżowane
na piersi ręce i groźne spojrzenie.
- Za co? – zapytał Ron.
- Za zbyt głośne zachowywanie się w korytarzu – warknął. –
I kolejne dwadzieścia punktów za podważanie autorytetu
nauczyciela. - Ronowi opadła szczęka i Harry musiał dźgnąć go
łokciem w bok, żeby się opanował. – Zachowujecie się tak,
jakbyście mieli tutaj przyjęcie, a powinniście odrabiać prace
domowe! Natychmiast wracajcie do pokoju wspólnego!
Cała
czwórka odwróciła się na pięcie, mrucząc pod nosem
inwektywy. Kiedy weszli do pokoju wspólnego, rozsiedli się
przed kominkiem.
- Ja rozumiem to, że szpiegowanie dało mu
popalić, ale, na gacie Merlina, wojna się skończyła! –
powiedział Ron z trudem łapiąc powietrze.
- Skoro myślał, że
mamy imprezę w korytarzu, to ja mu pokażę prawdziwą prywatkę –
rzekł Harry. – Ginny, ty masz zdolności plastyczne, pomożesz mi?
- Jasne – zaszczebiotała Ginny, czerwieniąc się na samą
myśl, że Harry potrzebuje jej pomocy. Była w nim zakochana od
pierwszego dnia, kiedy go zobaczyła i w każdej chwili mogła zrobić
dla niego wszystko.
- Co zrobimy? – zapytał podekscytowany
Ron.
- Razem z Hermioną zajmiecie się dekoracjami –
odpowiedział Chłopiec-Który-Przeżył, zapraszając ich
gestem, by się zbliżyli. – Zrobimy tak... – Wytłumaczył im
cały plan ze wszystkimi detalami, zmuszając swoich przyjaciół
do niekontrolowanego chichotu, czy okazjonalnych wybuchów
śmiechu. – Czy są jakieś pytania? – zapytał Harry, na co
grupa zgodnie pokręciła przecząco głowami. – Dobrze, wszyscy
powinni być gotowi na następne podwójne eliksiry – zadrwił
chłopak.
Podczas obiadu Wielka Sala wypełniona
była po brzegi rozgadanym tłumem uczniów, omawiających
swoje lekcje. Brunatna sowa wleciała do pomieszczenia, niezauważona
przez większość uczniów. Wylądowała przed profesorem
Snape'em, który niepewnie odwiązał kartkę od nóżki
ptaka, rozglądając się dookoła i zastanawiając się nad tym, kto
jest za to odpowiedzialny, ale niewiele osób zauważyło
cokolwiek.
Kiedy otworzył kartkę, wleciało więcej sów,
które wylądowały przed każdym nauczycielem przy stole
nauczycielskim. Dopiero teraz większość uczniów zauważyła,
że coś się dzieje. Snape spojrzał na kartkę i odkrył, że jest
to zaproszenie urodzinowe. Na pierwszej stronie znajdował się
obrazek wielkiego, czarnego psa wyprowadzanego na spacer przez
wysokiego osobnika w czarnych szatach, który bardzo
przypominał jego samego. Burknął coś pod nosem, kiedy otwierał
kartkę.
Czas na Imprezkę!
Zostałeś
zaproszony na przyjęcie urodzinowe
Syriusza
Blacka!
Kiedy: Środa
Gdzie: Klasa Eliksirów
Dlaczego: Ponieważ Syriusz jest moim najlepszym przyjacielem!
Przyjęcie wyprawia:
Severus Snape
mistrz
eliksirów.
Reszta profesorów zaczęła się
śmiać, gdy przeczytała swoje zaproszenia.
- O której
godzinie, Severusie? – zapytała McGonagall.
- Co mam
przynieść? – dopytywała się pani Hooch.
Snape rzucił im
gniewne spojrzenie i zaczął je ignorować. Ostrożnie przyglądał
się uczniom, ale żaden nie wyróżniał się z tłumu.
Wychodząc ze swoich kwater, Severus Snape masował sobie
skronie. Ból głowy, którego nabawił się na ostatniej
lekcji, nie przeszedł, wręcz przeciwnie, zdawał się pogarszać z
każdym krokiem, który przybliżał go do klasy eliksirów,
w której oczekiwali na niego Gryfoni i Ślizgoni. „Bogowie
dopomóżcie" pomyślał, gdy za pomocą zaklęcia,
robiąc wiele hałasu otworzył drzwi.
Złoto-bordowe balony oraz
urodzinowa muzyka, która dobiegała z klasy, zaszokowała go.
- CO TU SIĘ, DO JASNEJ CHOLERY, DZIEJE?! – wrzasnął, ale
nikt ze zgromadzonych go nie usłyszał, dopóki nie pozbył
się wszystkich balonów i nie wyłączył muzyki jednym
machnięciem różdżki.
Cała klasa spojrzała na niego
próbując się uśmiechać, ale widać było, że trzęsą się
ze strachu w oczekiwaniu na jego reakcję. Gdy przyjrzał się
dokładnie, zauważył, ze każda obecna w pomieszczeniu osoba
trzymała w ręku zaproszenie, identyczne z tym, które on sam
otrzymał na obiedzie. Nawet Ślizgonów bawił ten dowcip,
gdyż Snape bezlitośnie odbierał im punkty i rozdawał szlabany.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że profesor
nie wytrzyma i wybuchnie zbierającą złością, ale nagle zauważył,
że Hermiona spokojnie jadła kawałek ciasta.
- Co ty, na
Merlina, robisz? – wysyczał nienawistnie przez zaciśnięte zęby,
ale dziewczyna tylko zlizała czekoladę z palców.
Niewinnie
spojrzała w górę na swojego profesora i powiedziała:
-
Przepraszam, panie profesorze, ale to był ostatni kawałek ciasta.
Ale jeżeli pan chce, to może pan wylizać mój talerz. –
Jak gdyby nigdy nic podała mu naczynie.
Na jego twarzy pojawił
się grymas, jakiego nikt ze zgromadzonych nie widział u niego przez
ostatnie siedem lat nauki.
- WYNOCHA! W TYM MOMENCIE WSZYSCY MAJĄ
SIĘ WYNIEŚĆ! PANNO GRANGER, SZLABAN O ÓSMEJ WIECZOREM!
NATYCHMIAST WYJŚĆ! – ryknął. Uczniowie wybiegli z klasy, nie
oglądając się za siebie.
- W mordę hipogryfa, Hermiono! Nigdy
wcześniej nie widziałem go tak rozwścieczonego! – wyraził swoje
zdanie Harry.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie odjął nawet
punktów? – dodał Ron.
- Wiedziałam, że będzie
wściekły. Chyba nie powinnam była pytać czy chce wylizać talerz
– przyznała Hermiona, czując się prawie winną, ale przypomniała
sobie o szlabanie.
- Dasz sobie z nim radę na szlabanie? –
zatroszczył się Potter.
- Jest potwornie wściekły! –
powiedział rudzielec.
- Nic mi nie będzie – przekonywała
dziewczyna. – No, przecież mnie nie zabije! – Chłopcy nie
wyglądali na całkowicie przekonanych.
Po
kolacji dyrektor przyszedł do Snape'a, który pracował nad
eliksirem w swoim prywatnym laboratorium.
- Jak ci idzie z
eliksirem, Severusie? – zapytał.
- Nie robię takich postępów,
jakich mógłbym oczekiwać – warknął wyraźnie zirytowany
Snape. – Potrzebuję więcej czasu – powiedział, krzywiąc się
nieznacznie.
- Severusie, wiem, że teraz to dla ciebie ciężki
okres i obiecałem, że nie będę się wtrącał dopóki to
nie zacznie mieć wpływu na twoją pracę nauczyciela – rzekł
Albus.
- To nie ma wpływu na moje lekcje – wysyczał. – Nie
moją winą jest to, że muszę uczyć kretynów, którzy
potrzebują niańki nawet przy warzeniu najprostszych eliksirów!
- Severusie, uspokój się. Wiem, że możesz uczyć.
Martwię się po prostu o twój temperament. Zawsze byłeś
surowym wykładowcą i pozyskałeś ich szacunek, ale ostatnio chyba
zaczynasz go tracić. – Mistrz eliksirów rzucił swojemu
pracodawcy wyzywające spojrzenie. - Uważaj na siebie, Severusie –
poradził mu Dumbledore.
Chociaż chciał się spierać z
dyrektorem, w głębi duszy Snape wiedział, że starzec ma rację.
Tracił panowanie i nad swoim życiem, i nad uczniami, a najgorsze
było to, że nie mógł nic z tym zrobić dopóki nie
udoskonali eliksiru, nad którym właśnie pracował.
-
Tak, dyrektorze – zadrwił. – A teraz, gdyby był pan tak miły,
muszę wrócić do pracy.
Albus przytaknął i wyszedł
dalej martwiąc się o swojego mistrza eliksirów.
Kilka godzin później ktoś zapukał do drzwi.
-
Wejść! – warknął.
Hermiona weszła z wysoko uniesioną
głową. Była zdecydowana nie dać mu się upokorzyć, jednak serce
waliło jej niczym młot, kiedy podeszła do Snape'a pracującego
nad eliksirem.
- Panie profesorze, ja... – zaczęła, niepewna
co powiedzieć, ale mistrz eliksirów odwrócił
gwałtownie głowę w jej stronę, spojrzeniem wyzywając ją, by
powiedziała jeszcze jakieś słowo, więc zamilkła w pół
zdania.
- Okazała mi pani dzisiaj całkowity braku szacunku,
jeszcze nikt nigdy się na to nie odważył – w jego głosie
słychać było czystą podłość. – Jako, że jest pani prefekt
naczelną, kara powinna być podwójna. Wyczyści pani moje
laboratorium od góry do dołu. Bez użycia magii!
Hermiona
skrzywiła się widząc grube warstwy kurzu i brudu, które z
pewnością gromadziły się przez wiele długich lat.
- Pan
Filch przyniósł tu wiadro i detergenty specjalnie dla pani –
zadrwił, wskazując w stronę gdzie znajdowały się przybory.
Dziewczyna chwyciła wiadro i nalała do niego wody, po czym
dolała trochę środka czyszczącego. Zataszczyła kubeł w drugi
koniec laboratorium, by być jak najdalej od pracującego profesora.
Zanurzyła szmatę i poczuła, że woda jest zaledwie ciepła.
Podniosła głowę, by upewnić się, że Snape nie patrzy, ostrożnie
wyciągnęła różdżkę i podgrzała zaklęciem.
Delikatnie
zdjęła z półek wszystkie książki i poukładała na stole,
chcąc je później odłożyć dokładnie w tej samej
kolejności. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała był
szlaban otrzymany od Snape'a za wprowadzenie bałaganu w
księgozbiorze.
Mistrz eliksirów kontynuował swoją pracę
i ani razu nie spojrzał i nie odezwał się do dziewczyny. Całą
swą uwagę poświęcił eliksirowi, co ją zaintrygowało. Chciała
wiedzieć nad czym pracuje, ale nie miała odwagi zapytać.
Po
kilku godzinach, zdołała wyczyścić większą część
laboratorium tak, że nie było ani jednej plamki. Bolały ją ręce
i plecy. Zorientowawszy się, że profesor mówił poważnie,
iż nie zamierza jej wypuścić dopóki nie wyczyści całego
pomieszczenia, postanowiła sprzątać dalej.
Po raz dwudziesty
zmieniła wodę, przy okazji podgrzewając ją zaklęciem. Podniosła
głowę, ale tym razem Snape'a nie było w pomieszczeniu. Ciekawość
wzięła górę nad obowiązkiem i zaniosła wiadro w miejsce,
gdzie profesor pracował nad swoim eliksirem. Sprzątając, próbowała
rzucić okiem na miksturę, która przez ostatnie kilka godzin
pochłaniała uwagę mistrza eliksirów. Skrupulatnie
sprzątając miejsce przy miejscu zbliżała się powoli do kociołka,
co chwilę sprawdzając czy Snape jej przypadkiem nie widzi. Kiedy
sprzątnęła podłogę wokół kociołka, zajrzała do niego i
zobaczyła nieznaną jej, ciemnozłotą substancję. Zauważywszy
notatki leżące obok spróbowała je odszyfrować.
Kiedy
zobaczyła słowa „uszkodzone", „Crucio" i „nerw" była
coraz bardziej zaintrygowana. Dyskretnie wyciągnęła różdżkę
i stary kawałek pergaminu z kosza na śmieci. Stuknęła w niego
różdżką i zaczęła kopiować słowa notatek. Szybko
zwinęła pergamin i wcisnęła go do kieszeni, akurat w tym
momencie, w którym profesor wszedł do laboratorium.
- Co
robisz? – wysyczał.
- Sprzątam, panie profesorze. –
Odwróciła się w jego stronę, pokazując mokrą szmatę.
-
Idź sprzątać gdzie indziej – warknął. – Nie wolno ci się tu
zbliżać.
Hermiona przeniosła się w inną część
laboratorium, by posprzątać i tam.
Skończyła dopiero o
drugiej nad ranem.
- Profesorze Snape, już skończyłam –
powiedziała, a po głosie słychać było jak bardzo jest zmęczona.
Nie spojrzawszy nawet w jej stronę Snape powiedział:
- Możesz
iść.
Dziewczyna opuściła szybko laboratorium, zanim zdążył
dodać cokolwiek.
Weszła do swojego pokoju i wyciągnęła
skopiowane notatki. Była zbyt zmęczona, by je przeczytać, więc
schowała je do szkatułki i poszła spać.
Następnego
ranka Hermiona ziewnęła, siadając przy swoich przyjaciołach w
Wielkiej Sali.
- Co on ci zrobił, Hermiono? Był wściekły albo
złośliwy? Jak długo cię tam trzymał? – zatroskała się Ginny,
widząc zmęczoną przyjaciółkę.
- Kazał mi wysprzątać
swoje laboratorium od góry do dołu – powiedziała, a grupa
wydała z siebie jęk. – Bez użycia magii – dodała, a reszta
się skrzywiła. – Ręce bolą mnie tak strasznie, że ledwo mogę
nimi poruszać. Następnym razem, kiedy będę chciała pyskować –
obezwładnijcie mnie.
Minął tydzień i Hermiona doszła do
wniosku, że nie będzie nadużywać swojego szczęścia, nawet
jeżeli Snape nadal będzie podły. Zajęli swoje zwykłe miejsca w
klasie eliksirów i czekali aż przyjdzie profesor.
- Hej,
Granger! Jakieś niezapowiedziane przyjęcie urodzinowe? – zapytał
Draco z pierwszego rzędu.
- Nie dzisiaj, Draco – parsknęła.
– A co?
- Miałem nadzieję, że Snape odwoła lekcję –
odparł.
- Nie dzisiaj, panie Malfoy – warknął profesor,
który właśnie wszedł do klasy i usłyszał ostatnie zdanie.
– Nie mam zamiaru tolerować żadnych wybryków na tych
lekcjach. Jeżeli ktokolwiek z was odważy się jeszcze raz powtórzyć
to, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu, gwarantuję, że dostanie
tygodniowy szlaban – rzekł, a kiedy tak stał na przedzie klasy z
rękami skrzyżowanymi na piersi w jego głosie wyczuć można było
nienawiść. – Jesteście tu po to, żeby się uczyć. Nic więcej.
Zapamiętajcie to sobie. – Spojrzał po wszystkich, zupełnie tak,
jakby tylko czekał aż ktoś się odezwie, ale uczniowie siedzieli
ze spuszczonymi głowami modląc się, aby lekcja skończyła się
jak najszybciej.
Snape spojrzał na Hermionę, która
odważnie patrzyła mu prosto w oczy, by pokazać, że się go nie
boi. W końcu nauczyciel pierwszy odwrócił wzrok i rozpoczął
lekcję. Słuchała każdego słowa i robiła skrupulatne notatki,
nie chciała zostać zaskoczona znienacka.
Kiedy profesor krążył
po sali, dziewczyna zauważyła, że jego skóra jest bledsza
niż zwykle, a włosy jeszcze bardziej przetłuszczone. Kiedy ją
mijał, zauważyła, że Snape wcale nie wydziela żadnej woni, co
znaczyło, ze musiał używać zaklęcia, które eliminowało
zapachy. Jego ubrania były luźniejsze, tak, jakby stracił ostatnio
na wadze. Zastanowiło ją to, ponieważ profesor był pedantyczny
jeżeli chodziło o wygląd. Ron zawsze nazywał go „Przetłuszczonym
Dupkiem", ale włosy profesora nigdy nie były przetłuszczone, a
jego ubrania zawsze wyglądały na świeżo wyjęte z szafy i
wyprasowane. „Nie, coś mi tu nie gra", pomyślała.
Przyglądała mu się jeszcze, kiedy przechodził przez kla...
-
NO WIĘC, PANNO GRANGER – warknął. – Nie mam całego dnia. Jak
brzmi odpowiedź?
Zaskoczył ją. Rozejrzała się po sali i
zorientowała się, że odpłynęła na moment myślami.
- Ja...
ja nie wiem, panie profesorze – wyjąkała.
- Wspaniale –
uśmiechnął się szyderczo. – Wreszcie dożyłem dnia, kiedy
panna Granger nie zna odpowiedzi na pytanie.
- Czy mógłby
pan je powtórzyć? – zapytała.
- Myśli pani, że mam
czas na powtarzanie w kółko czegoś, co już wcześniej
powiedziałem dość wyraźnie? – wysyczał. – Jeżeli nie
potrafi pani ujarzmić tego kędzierzawego mopa, zwanego włosami,
tak, żeby nie zasłaniał pani uszu i nie ograniczał słuchu, to
proponuję się tego nauczyć!
Przez klasę przeszedł niski jęk
i wszystkie oczy zwróciły się w stronę Hermiony. Kilka lat
temu, w takiej sytuacji dziewczyna uciekłaby z klasy z płaczem, ale
wojna ją zahartowała. Wstała i oparła się dłońmi o ławkę
patrząc gniewnie na profesora.
- Jak pan śmie? – warknęła.
– Jak pan śmie kpić z mojego wyglądu tylko dlatego, że nie
usłyszałam pańskiego pytania?
Klasa zamarła w bezruchu i
czekała na rozwój wypadków. Hermiona natomiast
kontynuowała:
- Ja przynajmniej codziennie myję moje włosy.
Może chciałby pan pożyczyć trochę szamponu, profesorze Snape?
Reszcie klasy dech zaparło ze zdziwienia i wszyscy pochowali się
pod ławkami czekając tylko na to, aż kłócąca się para
wyciągnie różdżki.
- PANNO GRANGER, PROSZĘ SIĘ
WYNIEŚĆ Z MOICH LEKCJI! CHCĘ PANIĄ WIDZIEĆ W MOIM LOCHU DZIŚ
WIECZOREM. ROZPOCZNIE PANI TYGODNIOWY SZLABAN! – ryknął Snape.
Hermiona zebrała swoje książki, cały czas patrząc w oczy
profesora.
- Postaram się przynieść szampon. – Uśmiechnęła
się złośliwie i wyszła.
Maszerowała korytarzem, trzęsąc
się z powodu tego, co właśnie miało miejsce. Nigdy w swoim życiu
nie odezwała się do nauczyciela w ten sposób. Łzy same
płynęły jej z oczu, i dalej po policzkach. Przyspieszyła kroku,
chciała jak najszybciej dotrzeć do swojego pokoju.
Kiedy już
się wypłakała, usiadła na łóżku i próbowała
zrozumieć swoje zachowanie. Jeszcze raz oceniła każdą sytuację,
która doprowadziła ją do takiego, a nie innego stanu i
doszła do wniosku, że wszystkiemu winien jest Snape. Wracając
myślami do swojego pierwszego szlabanu, przypomniała sobie o
notatkach, które skopiowała i wydobyła je ze swojej
szkatułki.
Mówiły o eliksirze, który miałby w
jakiś sposób zniwelować lub całkowicie zwalczać efekty po
klątwie Cruciatus. Przeczytała listę ingrediencji, przypominając
sobie ich właściwości. Kilku z nich nie rozpoznawała. Patrząc na
zegarek, zobaczyła, że lekcja eliksirów trwać będzie
jeszcze godzinę, więc wybrała się do biblioteki. Jako prefekt
naczelna miała kilka dodatkowych przywilejów, w tym dostęp
do działu zakazanego.