1.

Słońce powoli znikało za horyzontem, a świeży powiew wiatru przegnał smród rozkładających się ciał i metaliczny odór krwi. Harry, po raz pierwszy od kilku godzin, wziął głęboki wdech i rozkoszował się zapachem, którego dotąd nawet nie zauważał- był to zapach świeżej wody, zielonej trawy… Natury. Nie tego odrażającego widoku, jaki jeszcze tydzień temu było widać z okna Skrzydła Szpitalnego. Potarł czoło i skrzywił się- zapomniał, że już nie posiada lewej dłoni, więc prawie strącił sobie okulary kikutem. Ostatnia Bitwa rozegrała się, owszem, ale chyba nikt nie spodziewał się takich zniszczeń. Dotychczas Harry z przyjaciółmi wyobrażali sobie walkę jako unikanie zielonych promieni morderczego zaklęcia, a nie… nie taką krwawą rzeźnię. Śmierciożercy nie ograniczali się do Niewybaczalnych, przez co obrażenia były czasami tak wielkie, że ciała rozpoznawano sugerując się strojem (bądź jego strzępkami) i przeglądając każdy kawałek skóry, który nie był naruszony. Szczęściem w nieszczęściu ledwie kilka osób ze strony Światła zginęło, jednak niewielu uniknęło trwałych uszkodzeń na ciele bądź umyśle. Biedny Neville miał odtąd mieszkać razem ze swoimi rodzicami w ś. Bliźniacy Weasleyowie byli już do rozpoznania- George miał bliznę od oparzenia na szyi. Harry stracił lewą rękę, Rona czekała długa rekonwalescencja, ale jego wnętrzności dało się naprawić i magomedycy zapowiadali, że za rok będzie jak nowy. Hermiona nie ucierpiała w sposób fizyczny, ale coś nie tak było z jej umysłem- czasami zachowywała się tak, jakby nie wiedziała kim są. Dumbledore przyglądał się jej jedynym pozostałym okiem i pokręcił ze smutkiem głową. Chłopak dobrze wiedział o co chodzi Dyrektorowi- jego samego męczyła ta myśl. Ciało dało się załatać znanymi i bezpiecznymi zaklęciami, ale w przypadku klątw naruszających umysł sprawa była znacznie bardziej skomplikowana.

-… i pani Weasley powiedziała, że powinniśmy przeprowadzić się do Nory już teraz. Rona możemy odwiedzać codziennie, ale nie możemy przecież mieszkać w zamku cały czas.

- Dobry pomysł- Ron skinął głową, krzywiąc się. Zatamowano mu krwotok wewnętrzny, ale wciąż był w stanie krytycznym. W ogóle nie powinien mówić, ale nikt nie potrafił go powstrzymać- Nie musicie tutaj siedzieć.

- Nie wyrzucam was stąd, ale sądzę, że u Molly będzie wam lepiej- Dumbledore posłał im szeroki uśmiech- Poza chorymi i kilkoma osobami, które nie mają się dokąd udać, Hogwart jest pusty. Potrzebujecie teraz towarzystwa.

Harry niechętnie się zgodził. Następnego dnia wysłał kufer siecią Fiuu do Nory i poszedł po Hermionę. Wciąż mieszkała w swoich pokojach Prefekt Naczelnej, mimo, iż jej edukację przerwał atak Voldemorta na Hogwart. Szkoła miała być wznowiona dopiero za osiem miesięcy- ponownie od września, by dać uczniom i nauczycielom szansę na dojście do siebie.

- Slytherin górą- wypowiedział hasło do jej pokoju, jak za każdym razem trzęsąc się z obrzydzenia, i wszedł do środka. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Wyciągnął różdżkę- Hermiono? Hermiono!

Półki były puste, palenisko było puste, szafki puste… Wszedł do jej sypialni i nawet nie zdziwił się widząc, że nic w niej nie ma. Dopiero po chwili zauważył zwinięty pergamin leżący na stoliku. Na wierzchu znajomym, ładnym pismem było naskrobane: Harry i Ron. Pędem rzucił się do Skrzydła Szpitalnego. Wpadł do środka wzbudzając panikę wśród młodszych uczniów, którzy wciąż tam przebywali i prawie zbił z nóg Dumbledore'a.

- Harry, co się dzieje?- starszy czarodziej był wyraźnie przerażony zachowaniem Chłopca-Który-Zwyciężył.

- Hermiona! Ona… zniknęła!

- Ach… Wiem, drogi chłopcze. Wiem.

Harry'ego wmurowało.

- Pan… wie?

- Tak. Panna Granger zostawiła mi notkę. Sądzę jednak, że wszystkie odpowiedzi znajdziesz w tym, co trzymasz w dłoni. Pan Weasley jest obudzony, jeśli chciałbyś z nim porozmawiać.

Ron spojrzał na niego z wyraźnym strachem w oczach.

- Co jest? Wpadłeś tu… To nikt z mojej rodziny, prawda?

- Nie. To… Hermiona. Zniknęła. Zanim zaczniesz panikować przeczytam ci, co zostawiła.

Przełamał pieczęć i rozwinął rulon.

Drogi Harry i drogi Ronie,

przepraszam, że nie pożegnałam się z Wami osobiście, ale wiem, że nie puścilibyście mnie. Muszę Was zostawić. Pewnie zauważyliście, że przez ostatnie dni nie do końca zachowywałam się normalnie. Coś jest ze mną nie tak i wiem, że jestem dla Was zagrożeniem. Nie chciałabym Was skrzywdzić.

Nie szukajcie mnie. Odezwę się, gdy znajdę sobie jakieś bezpieczne miejsce, ale nie będę z Wami utrzymywała kontaktu.

Harry- nawet nie próbuj wkopywać się w żadne kłopoty szukając mnie. Ron- zdrowiej i nie próbuj nawet wstawać!

Z wyrazami miłości,

Hermiona