oryginał: Six Years to Life: There and Back Again (link w moim profilu)
autor: Laume (link w moim profilu)
Tłumaczenie za zgodą autorki
Rozdział dziesiąty
Harry przeniósł się swoim świstoklikiem wraz z Severusem na polanę, gdzie kiedyś stał bungalow. Dumbledore udał się tam przed nimi, nie chcąc, aby jego synowie byli sami, w tym momencie jednak stał z Rhysem na skraju lasu, aby pozwolić młodszym czarodziejom samodzielnie zbadać pozostałości domu.
- Powiedzieli mi, że ich adoptowałeś - odezwał się Rhys, który zbierał grzyby mające stać się składnikami eliksirów.
Jego były uczeń przytaknął.
- Zostałem prawnym opiekunem Severusa, gdy skończył dziewiętnaście lat. Powinienem był adoptować Harry'ego w tej samej chwili, kiedy zginęli jego rodzice.
- Lecz tego nie zrobiłeś.
Dumbledore zarumienił się i zwiesił głowę.
- Nie, proszę pana - przyznał cicho. - Zostawiłem go z jego agresywnymi krewnymi, pomimo wielu powtarzających się ostrzeżeń.
Rhys wstał i wytarł ręce.
- To nie brzmi jak Albus, którego znałem - zauważył spokojnie. - Co się stało, dziecko?
Rumieniec pogłębił się.
- Mam już sto pięćdziesiąt siedem lat. Nikt nie nazwał mnie "dzieckiem" od przeszło wieku.
Starszy czarodziej zachichotał.
- Albusie, ja niedługo skończę dwieście dwadzieścia dziewięć lat. Nadal pamiętam twoją ceremonię przydziału i ciebie, małego, nerwowego chłopca, który strasznie się bał, że nie jest wystarczająco dobry, aby uczęszczać do Hogwartu. Mimo że my wszyscy doskonale widzieliśmy twój wielki potencjał.
Dumbledore szeroko otworzył oczy.
- Naprawdę? Ale przecież...
- Zawsze byłem dla ciebie surowy? - Rhys uśmiechnął się. - Sądziłem, że po wszystkich tych latach zdołałeś to zrozumieć. To, że właśnie dla najbardziej obiecujących uczniów jesteśmy najsurowsi, ponieważ chcemy, aby osiągnęli swój potencjał w pełni. To dlatego naciskałem na ciebie mocniej niż na któregokolwiek z moich pozostałych uczniów.
Albus wzdrygnął się.
- Przerażałeś mnie przez pierwsze lata szkoły. Nie potrafiłem nawet docenić tego, co robiłeś, przed rokiem, w którym zdawałem SUMy.
Rhys zaciągnął go do pnia powalonego drzewa i obaj usiedli - wystarczająco daleko, aby nikt ich nie podsłuchał, lecz jednocześnie tak, żeby widzieli Harry'ego i Severusa. Dumbledore wiercił się z zażenowaniem.
- Będziesz się mnie bardzo wstydził, gdy się dowiesz - westchnął. Dłoń na ramieniu delikatnie zachęciła, aby mówił dalej. - Zaczęło się... zaczęło się, kiedy Tom ujawnił się w swoim dążeniu do władzy i zyskał zwolenników...
xXxXx
Severus wlepił wzrok w ruiny. Trudno było cokolwiek w nich rozpoznać. Nie mógł uwierzyć, że to był dom, w którym mieszkali zaledwie kilka tygodni temu.
Harry zadrżał.
- Nienawidzę Knota - zdecydował zaciekle. - Nawet jeśli już nie żyje... mimo to go nienawidzę.
Mistrz eliksirów poklepał go po ramieniu.
- Opowiedz mi o zeszłorocznych wakacjach - zaproponował z uśmiechem. - Pamiętam sprzątanie. Dywaniki...
Gryfon wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Lubiłeś czyścić dywaniki. Lewitowałeś dwa równocześnie i uderzałeś jednym o drugi. - Wskazał miejsce, gdzie kiedyś był pokój. - Siadaliśmy tam w nocy, jak schodziłeś na parter po złym śnie i piłeś ciepłe mleko z miodem.
Severus skinął głową.
Ze złośliwym błyskiem w oczach Harry dodał:
- Byłeś taki słodki, kiedy prawie zasypiałeś na siedząco w swojej pidżamce.
Wredne spojrzenie, jakie otrzymał w odpowiedzi, trochę za bardzo przypominało mu dawnego mistrza eliksirów, żeby mógł się z tym dobrze czuć, ale nadąsany grymas, jaki pojawił się na twarzy mężczyzny zaraz potem, zdecydowanie należał do Sevvy'ego.
- Nie jestem i nigdy nie byłem SŁODKI!
- Owszem, byłeś.
- Wcale że nie!
- Właśnie że tak.
- Wcale że nie... a TY ciągle wokół mnie SKAKAŁEŚ! - stwierdził Severus oskarżycielsko.
Tym razem to Harry sapnął z oburzeniem.
- Wcale że NIE!
Starszy czarodziej uśmiechnął się drwiąco.
Młodszy wybałuszył na niego oczy.
- Ty DUPKU! Ty... ty...
- Sądzę, Harry - powiedział jego brat cicho - że wspomnienia o tym miejscu są ważniejsze niż sam dom. A wspomnienia przecież zachowamy.
Gryfon odwrócił się i popatrzył na pogorzelisko.
- Mimo wszystko chcę go postawić na nowo - wyznał ze smutkiem. - Należał do moich rodziców, a ty zostałeś w nim moim bratem. Racja, sam kamień i cała reszta nie znaczą wiele, ale to miejsce owszem. Zajmiesz się ze mną odbudową?
Severus uśmiechnął się do niego promiennie i przytaknął.
xXxXx
- ...i właśnie wtedy zrozumiałem, że Severus uciekł z mojej winy, podobnie jak Harry - powiedział Dumbledore i zamilkł, skończywszy wyznawać prawdę swemu mentorowi.
Rhys skinął głową.
- A potem?
Albus spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Co masz na myśli?
Starszy czarodziej wskazał dwójkę stojącą koło domu i wyjaśnił:
- Oni cię kochają, Albusie. Kiedy ich poznałem, nazwali cię ich ojcem. Pozwolili ci się adoptować. Zatem gdzieś między ich ucieczką a chwilą obecną coś musiało się wydarzyć.
- Ze wszystkich sił starałem się im to wynagrodzić. Lecz jak kiedyś powiedział Harry, nie mogę odczynić zła, które wyrządziłem.
Przez jakiś czas obaj milczeli. Potem Rhys westchnął.
- Albusie, czy pamiętasz, że mniej więcej dziesięć lat przed tym, jak pokonałeś Grindelwalda, odszedłem z Hogwartu?
- Oczywiście. Wszyscy za tobą tęskniliśmy.
- To był największy błąd, jaki popełniłem w życiu - oznajmił mężczyzna; nie gorzko, nie smutno, ale zwyczajnie, jakby mówił o faktach. - Przewidziałem, że Grindelwald powstanie. Wiedziałem, że to ty będziesz tym, który go pokona. Już wówczas miałem za sobą wiele wojen i konfliktów, i byłem zmęczony. Więc uciekłem i zostawiłem cię, abyś z nim walczył. Z nim i z Tomem Riddle'em. Nigdy nie powinienem był tego robić. Ale zrobiłem; i myślałem, że nigdy nie uda mi się tego odczynić. Ukrywałem się. Aż kilka tygodni temu znalazłem praktycznie na swoim progu dwóch zdesperowanych chłopców i zrozumiałem, że ukrywam się zbyt długo. Gdybym był odważniejszy, zostałbym przy tobie, aby pomagać ci walczyć w twoich wojnach. Nie mogę ci niczego zaoferować, poza obietnicą, że od tej chwili będę przy tobie.
Dumbledore szeroko otworzył oczy.
- Będziesz? Poważnie? Rozumiem, że chciałeś odpocząć od wojen, które przeżyłeś; naprawdę wiele dla mnie znaczy, że jesteś gotowy porzucić spokojne życie tylko ze względu na mnie.
Rhys uśmiechnął się promiennie.
- Dziękuję, Albusie. I jest to również odpowiedź dla ciebie. Harry i Severus wybaczyli ci zło, które wyrządziłeś. Nie musisz ich za nie wynagradzać. Proszą cię tylko, abyś od teraz był z nimi.
Młodszy czarodziej z wdzięcznością odwzajemnił uśmiech, a potem odwrócił się, żeby popatrzeć na synów.
xXxXx
Harry i Severus uparli się, że chcą sami odbudować bungalow. Chociaż ich przyjaciele często zjawiali się, aby zaoferować pomoc, podobnie jak czasami również hogwarccy profesorowie, cały projekt był ich dwóch i tylko ich.
Severus nalegał nawet, żeby stworzyć Kirke specjalny zakątek w ogrodzie z chłodnymi kryjówkami, miękką trawą i przyjemnymi słonecznymi miejscami do wygrzewania się. Dzięki pośrednictwu Harry'ego mnóstwo razy wypytywał małego węża o to, czego naprawdę pragnie, aż wreszcie wszystko było idealne. Na końcu poprosił jeszcze Rhysa, żeby rzucił na nią specjalny rodzaj zaklęcia nie widzisz mnie, które miało ją chronić przed drapieżnymi ptakami.
Późnym popołudniem bracia siedzieli na trawie, popijali zimne kremowe i przyglądali się domowi. Tego dnia pracowali bardzo ciężko, ale za to teraz mieli już skończone ściany i dach, zaś każdy pokój został zaczarowany tak, że w środku był większy niż wydawał się z zewnątrz. "Przeczytałem o tym kiedyś w książce" - wyjaśnił wcześniej Harry - "i spodobał mi się ten pomysł. Skoro działa w przypadku namiotów, to czemu nie przy domach?"
- Jutro możemy zacząć wystrój wnętrz - uznał młodszy czarodziej, po czym pozbył się butów, aby poczuć miękką trawę pod stopami.
- A wówczas zatoczymy pełny krąg - dodał Severus cicho. - Z powrotem tam, gdzie zaczęliśmy. Sprzątanie bungalowu we dwóch.
- Cóż, technicznie rzecz biorąc, żeby zacząć wszystko od początku musiałbyś być w Yorku i kraść owoc - wytknął Harry.
Mistrz eliksirów spłonął rumieńcem.
- Tym razem TY możesz kraść owoce - mruknął.
Nastolatek zachichotał.
- Hej, Sev, patrz na to! W końcu mi się udało!
Severus zerknął na brata i roześmiał się tubalnie.
Oczy Harry'ego wypełniały skrzące się iskierki.
- Przyglądałem się Rhysowi i ojcu, a potem ćwiczyłem przed lustrem. Też spróbuj.
Mistrz eliksirów skoncentrował się i moment później w czarnych oczach pojawiło się nieśmiałe migotanie.
- No proszę! - Nastolatek uśmiechnął się szeroko. - Teraz jest to cecha rodzinna.
xXxXx
Nie pozwolili Dumbledore'owi ani Rhysowi patrzeć, jak wykańczali dom, jednak w dniu, kiedy wszystko było gotowe, zaprosili obu starszych panów na zwiedzanie. Z dumą pokazali kuchnię, obszerny salon, jadalnię, salonik, bibliotekę i sześć sypialń, a na końcu rozsiedli się wszyscy w saloniku.
Albus zauważył na ścianie znajome zdjęcie. Harry poprosił go jakiś czas wcześniej o zrobienie kopii fotografii z lunaparku oraz kilku rysunków Sevvy'ego. Wszystko to teraz zdobiło ściany saloniku obok kilku najnowszych obrazów Severusa. Jego miłość do sztuki, choć przez długie lata stłumiona koniecznością szpiegowania, nigdy nie umarła.
- Czy zamierzacie nazwać jakoś wasz dom? - spytał Rhys. - Czy może nadal będzie tylko bungalowem?
Mistrz eliksirów pokręcił głową.
- Czytałeś Tolkiena? - spytał starego czarodzieja.
Mężczyzna zachichotał.
- Jakżeby inaczej, mój chłopcze.
- No cóż, kiedy zastanawialiśmy się nad nazwą dla domu, taką, która mówiłaby, co on dla nas znaczy, zdecydowaliśmy się zaczerpnąć ją z tytułu jego książki.
Harry skinął głową.
- Zrobiliśmy nawet tabliczkę - dodał.
Severus przywołał zaklęciem kawałek drewna.
- Proszę bardzo - powiedział i odwrócił go napisem do gości. - Nazwaliśmy dom "Tam i z powrotem".
KONIEC
Bardzo dziękuję za komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Jednocześnie przypominam, że nie trzeba być zarejestrowanym, aby móc komentować teksty na tej stronie. Służy do tego poniższy przycisk Review this Story / Chapter - wystarczy na niego kliknąć, w wąskim pasku wpisać przezwisko, w dużym oknie komentarz i wcisnąć napis pod spodem. Komentarze są dla mnie bardzo ważne, ponieważ pozwalają mi poznać Czytelników i ich opinie na różne sprawy. Nie mówiąc już o przyjemności płynącej z ich czytania ;-).
