A/N: Sonea i Akkarin wrócili z wygnania aby ratować Imardin, czyli tak jak w książce, jednak podczas ich pobytu w Sachace do niczego między nimi nie doszło. Sonea jednak żywi wobec Akkarina pewne uczucia, których sama nie jest pewna. Historia rozpoczyna się od momentu, w którym Akkarin zostaje ugodzony nożem przez Kariko.


"Prolog"

- Nie! Akkarin! - krzyknęła Sonea widząc osuwającą się na ziemię postać w czarnych szatach.

W mgnieniu oka klęczała już przy nim. Jej ręce drżały, gdy pochyliła się nad jego ciałem. Akkarin wykrzywił twarz w bolesnym grymasie. Muszę coś zrobić, muszę mu pomóc.
Myśli panicznie wirowały w jej głowie, gdy próbowała skupić się nad zachowaniem zimnej krwi.

- Soneo - wyszeptał łamiącym się głosem - Zaczekaj... Kariko... Najpierw on.

Sonea zamarła. Kątem oka wychwyciła zbliżającą się do nich postać Ichaniego.

- Nawet nie podniosłaś tarczy - usłyszała głos Akkarina w swojej głowie.

Przerażona, natychmiast stworzyła tarczę chroniącą ją i leżącego obok Wielkiego Mistrza. W tym samym momencie poczuła uderzenie ze strony Kariko. Nie za silne, jakby bawił się z nimi, igrając swoją potężną mocą.

- Głupia dziewczyno! - wykrzyknął posyłając w jej kierunku kolejne, jednak nieco silniejsze uderzenie. Jej tarcza zatrzęsła się. - Nie macie żadnych szans. Zginiecie, ty i twój Akkarin.

W tym samym momencie, uwaga Kariko została odwrócona przez uderzenia wysyłane ze strony Uniwersytetu. Ktoś próbował im pomóc.

Sonea spojrzała na Akkarina. Jego twarz była blada, usta wykrzywione w grymasie, jednak oczy świadomie wpatrywały się w jej twarz.

- Weź moją moc, teraz to dokończ, zabij go - wyszeptał.

- Nie! Najpierw cię wyleczę. Nie zostawię cię tak...

- Soneo - powiedział stanowczo.

Poczuła jak jego moc przepływa na nią. Jednak w krótkiej chwili pojęła, że Akkarin nie dozował swojej mocy. Strumień energii płynął niewiarygodnie szybko.

Nic dla siebie nie zostawi. A więc tak to ma się skończyć? On umiera, a ona zostaje bohaterką?

Natychmiast przerwała transfer. Akkarin próbował zaprotestować, ale w tej krótkiej chwili oddał jej tak dużo, że pozostała w nim ledwie iskra życia. Jego oczy wywinęły się do tyłu. Umiera. Pomyślała z przerażeniem ściskającym ją z gardło. On czy Gildia? Wiedziała, że miała za mało mocy, że mogła nie podołać silnemu Kariko. Jeśli tak się stanie, zabije ją i wtedy nie zostanie już nikt, kto będzie w stanie obronić Imardin.

Mogła jednak uratować Akkarina. Pragnęła to zrobić z powodów nie do końca dla siebie zrozumiałych. Zupełnie jakby było to jedyne słuszne wyjście z całej sytuacji.

To może się udać.

Akkarin.

Wybacz mi.

Wyciągnęła nóż z jego ciała. Krew, ile krwi. Położyła dłonie na jego zakrwawionych szatach i w pośpiechu rozpoczęła proces leczenia. Czuła, jak rana zasklepiła się zostawiając jedynie bliznę. Skupiła się na organach wewnętrznych. W duchu podziękowała za wszystkie lekcje uzdrawiania. Teraz energia. Posłała w jego ciało swoją moc, czując jak wypełnia go, pobudzając krew do krążenia w żyłach, serce do mocniejszego bicia. Jednak miała wrażenie, że jego organizm pozostawał obojętny na jej wysiłki. Nie mógł przecież się tak łatwo poddać! W jej oczach pojawiły się łzy. A jeśli się nie uda? Była wykończona. Nie miała już mocy. Nadzieja zaczęła ją opuszczać.

- Akkarin! - wysłała ku niemu zdesperowany okrzyk.

Nagle otworzył oczy i spojrzał na nią zamglonym wzrokiem.

- Coś ty...

W jego szeroko rozszerzonych źrenicach dostrzegła niedowierzanie, złość i przerażenie mieszające się z czymś, co mogło być wdzięcznością.

- Co…? - wyszeptał Akkarin, chwytając jej zakrwawione dłonie, które zaciskała na jego szacie.

Jego wzrok spoczął gdzieś za jej plecami. Odwróciła się i poczuła jak jej wnętrzności wykręcają się ze strachu.

Ujrzeli Kariko i jego twarz rozciągniętą w drwiącym uśmiechu.

- Żałosne - wycedził przez zęby posyłając w ich kierunku silne uderzenie.

Sonea poczuła, jak uderza plecami o twardą ziemię. Ból, ogromny ból w całym ciele. Nie mogła złapać oddechu. Zupełnie jakby ktoś zmiażdżył jej ciało. Zamrugała szybko i poczuła staczające się po policzkach łzy. Co ja najlepszego zrobiłam? Myśl przemknęła przez jej głowę, ustępując miejsce pustce.

A dalej już była ciemność.