Hermiona & Severus – Upadek

Rozdział 1

Brązowooka dziewczyna obudziła się z pierwszymi promykami słońca padającymi na nią przez okno. Otworzyła powoli oczy, lecz nie chciała jeszcze wstawać z łóżka. Popatrzyła na zegarek, który stał na jej szafce nocne. Szósta… Wcześnie. Do śniadania ma jeszcze dwie i pół godziny. Przewróciła się na drugi bok i ujrzała, że koleżanki z dormitorium jeszcze głęboko śpią. Zamknęła oczy i spróbowała znowu usnąć. Przez kolejne pół godziny wierciła się w łóżku, lecz gdy doszła do wniosku, że ze snu nic już nie będzie, wstała i skierowała się do łazienki. Odkręciła kurek i do wanny zaczęła lecieć woda z jej ulubionym olejkiem zapachowym. Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie krytycznym wzrokiem. Jej włosy przechodziły same siebie. Sterczały na wszystkie strony jak jakieś gniazdo. Zaśmiała się w duchu, przypominając sobie, że pewien profesor ciągle tak nazywa jej włosy. Kiedy cała łazienka wypełniła się zapachem drzewa sandałowego, dziewczyna wskoczyła do wanny i zanurzyła się po czubek głowy. Magiczny olejek nie szczypał w oczy, więc pod wodą otworzyła oczy i patrzyła na falujący teraz sufit. Gdy zabrakło jej powietrza, wynurzyła się spod wody i zaczęła się myć. Po kąpieli, wysuszeniu się całej i ubraniu wyszła z łazienki. Dziewczyny cały czas spały. Była dopiero siódma, więc doszła do wniosku, że przejdzie się przed śniadaniem po zamku w ramach spaceru. Kiedy opuściła wieżę Gryffindoru, nogi same poniosły ją w stronę Sowiarni. Po drodze nie natknęła się na nikogo. Widocznie wszyscy jeszcze spali, nawet duchy nie przelatywały w tę i z powrotem. Brakowało jej tych murów przez całe wakacje. Pierwszy dzień lekcji. Wszyscy pewnie by pomyśleli, że jest wariatką, ale ona naprawdę strasznie tęskniła za tymi zajęciami, pracami domowymi, nauczycielami i zbieraniem punktów. To nie było to samo, co w mugolskich szkołach. Tutaj ona uczyła się magii. To było niezwykłe i ekscytujące. Zawsze chciała wiedzieć więcej i umieć wszystko najlepiej. Wychodziła przez to na kujonkę, ale to ją po prostu fascynowało. W końcu pochodziła z domu mugoli. Stała teraz na schodach prowadzących do Sowiarni i wyglądała na śpiące jeszcze hogwarckie błonia. Był to ciepły dzień i tylko lekki wiaterek rozwiewał jej pojedyncze loki, które teraz wesoło skakały dookoła jej policzków. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Kochała to miejsce i chciała tu zostać do końca życia, lecz wiedziała, że jest to jej przedostatni rok tutaj i musi korzystać z tego jak najbardziej.

- Miona? Co ty tu robisz tak wcześnie?- rozmyślania przerwała jej najlepsza przyjaciółka.

- Obudziłam się wcześniej i przyszłam popatrzeć na przyrodę. Jest piękna pogoda. A ty Ginny? Idziesz do Sowiarni?

- Tak. Muszę wysłać mamie listę rzeczy, których oczywiście zapomniałam wziąć z domu.

- Jak zawsze…- zaśmiała się starsza Gryfonka.- Poczekam tu na ciebie i pójdziemy na śniadanie, okej?

- Jasne.- powiedziała Ruda i zaczęła się wspinać po schodach.

Na śniadaniu dziewczyny zastały chłopców. Ron się jak zwykle obżerał, co wywołało u dziewczyn lekki chichot, a Harry chyba drzemał z głową podpartą ręką.

- Cześć.

- Człeść dzieuczyny.- przywitał się Ron przegryzając w międzyczasie drożdżówkę.

- Harry?- Hermiona usiadła obok Pottera i lekko potrząsnęła jego ramieniem, lecz ten się nie obudził.- Harry!

Czarnowłosy chłopak wzdrygnął się.

- Przecież nie śpię…- odparł zaspany i znowu zamknął oczy.

Hermiona spojrzała zdziwiona na Rona, a on tylko wzruszył ramionami.

- Ja się położyłem spać pierwszy, więc nie wiem, co on robił do późna, ale ledwo dziś się wygrzebał z łóżka.

Brązowooka spojrzała na Ginny z zamiarem zapytania jej, czy coś wie, ale gdy zobaczyła, że ta się rumieni, tylko uśmiechnęła się do niej i zaczęła jeść śniadanie. Kiedy Harry się obudził, gdyż poczuł zapach kawy z kubka, który postawiła mu przed nosem Ginny, podeszła do nich profesor McGonnagall, która rozdawała plany lekcji. Najpierw wręczyła jeden młodszej Gryfonce, a potem starszej trójce.

- Jest! Nie mam dziś Eliksirów! Tylko podwójne Zaklęcia, Transmutacja i Historia Magii.- odparła wesoło Ginny, lecz gdy dostrzegła posępne miny pozostałej trójki zapytała.- A jak u was?

- Masakra.- odparł Ron.

- Koszmar.- powiedział Harry.

- Merlinie, dlaczego?!- zapytała Hermiona, patrząc teatralnie w sufit.

- Aż tak źle?

- Gorzej…- odparł rudowłosy.- Najpierw mamy Eliksiry, potem Historię Magii, potem Transmutację, potem Obronę, a na koniec znowu Eliksiry. Co za sadysta układał nam tegoroczny plan?

- Nie dość, że zaczynamy paskudnie dzień, to jeszcze go paskudnie kończymy.- powiedział Harry i położył głowę na stole, w akcie zdruzgotania.

Hermiona tylko westchnęła i schowała plan do torby.

- No cóż, musimy się zbierać, bo Snape właśnie wychodzi ze śniadania, a chyba nie chcemy się spóźnić?

- Racja, Hermiono. Lepiej go nie wkurzać na początku dnia. Chodź Ron.

- Czym ten los nas pokarał?- powiedział rudzielec i poszedł za znajomymi, na co jego siostra się zaśmiała.

Nie będzie tak źle. Nie będzie tak źle. Powtarzała sobie Hermiona, czekając z chłopakami przed salą do Eliksirów. Pamiętała o swoim porannym postanowieniu i doszła do wniosku, że będzie się tego trzymać. Póki jest w tej szkole, musi czerpać z tego jak najwięcej przyjemności i nawet lekcje z Naczelnym Postrachem Hogwartu nie popsują jej humoru. Gdy Snape otworzył klasę i zaczął wpuszczać do środka Ślizgonów i Gryfonów, Hermiona uśmiechnęła się w kierunku profesora i przechodząc obok niego powiedziała wesoło „dzień dobry". Ten tylko wywrócił oczami, wszedł za nią do środka i zatrzasnął za sobą drzwi. Hermiona usiadła w przedostatniej ławce pomiędzy Harry'm a Ronem, tam, gdzie zawsze siadała.

- Szósty rok.- zaczął Snape.- Zaawansowane Eliksiry. Nie wierzę, że tyle bałwanów znalazło się na tych zajęciach.- tutaj wymownie spojrzał na Harry'ego i Rona.- Kończą się durne zabawy i zaczyna poważna praca. Jeśli ktoś będzie ewidentnie odstawał od grupy, zostanie w trybie natychmiastowym wydalony z moich zajęć z biletem w jedną stronę. Zrozumiano?!- warknął i utkwił oczy w Ronie, który nerwowo przełknął ślinę.

Nikt nie odważył się odpowiedzieć, tylko wszyscy pokiwali głowami, więc Snape kontynuował.

- Dzisiaj nie będziecie ważyć żadnego eliksiru. Dzisiaj zagramy w grę, która pomoże mi ocenić wasze dotychczas zdobyte umiejętności.

Klasa zamarła, a Snape wykrzywił usta w sadystycznym uśmieszku.

- Zaczniemy od Pana Pottera.- Hermiona spojrzała na Harry'ego i zobaczyła, jak cały się spina.- Panie Potter, proszę wymienić dwa Eliksiry, w którego skład wchodzi jad Akromantuli.

- Eliksir Paraliżujący i…

- Tak?- brwi Mistrza Eliksirów wywindowały do góry.

- Tylko ten znam.- odparł Harry z rezygnacją i zobaczył triumfujący uśmieszek u Snape'a.

- To było tak proste pytanie Panie Potter, że myślę, że nawet Longbottom by mi na nie odpowiedział. Minus dziesięć punktów od Gryffindoru.

Harry już chciał coś odpowiedzieć, ale Hermiona złapała go pod biurkiem za rękę i się opanował.

- Panna Granger… Mózg Złotej i jakże Świecącej Trójcy.- powiedział Snape, a kilku Ślizgonów się zaśmiało.- Niech Pani wymieni mi jedną odtrutkę, jakąkolwiek.- powiedział od niechcenia Snape.

- Tylko tyle?- zapytała oburzona Hermiona. To było najprostsze pytanie na świecie.

- Za łatwe pytanie Panno Granger? Chciałem dostosować łatwość pytania do poziomu Wspaniałego Trio, ale widzę, że ambicjami wychodzi Pani ponad poziom mózgu gumochłona. W takim razie proszę podać zamienny składnik do Wywaru Żywej Śmierci zamiast korzenia waleriany.

Hermiona zaczęła się zastanawiać. Nigdy się o tym nie uczyli, ale chyba gdzieś o tym czytała. Korzeń waleriany był trudnodostępnym składnikiem, a jego zamiennikiem był… No tak, napierściennik kolczasty!

- Napierściennik kolczasty.- odparła po namyśle Hermiona, a Snape skrzywił się znacznie.

- Może być… Weasley! Dam ci szanse na zachowanie twarzy i przejdę dalej.- Ślizgoni wybuchli śmiechem, a Ron cały poczerwieniał jak dojrzały pomidor.

Snape męczył wszystkich uczniów przez całe zajęcia przyznając punkty tylko Ślizgonom, a odejmując je tylko Gryfonom oraz upokarzając za każdym razem Harry'ego, Rona i Hermionę. Kiedy zajęcia się skończyły, trójka przyjaciół była pierwszymi, którzy opuścili klasę i złorzecząc na Snape'a udali się na kolejne zajęcia.

Reszta lekcji do obiadu nie przebiegła źle, a Hermionie udało się nadgonić punkty stracone na Eliksirach.

- Uff…- westchnął Harry, siadając przy stole Gryffindoru obok Ginny, która już jadła.

- Jak tam? Widzę, że Nietoperz nie zjadł was na śniadanie.

- Nie siostrzyczko, ale jeszcze ma nas na deser. A ty już masz koniec zajęć?- zapytał Ron i zaczął sobie nakładać puree z ziemniaków.

- Tak. A właśnie! McGonnagall powiedziała, że na dzisiejszy wieczór zarezerwowała nam boisko do Quiditcha, żebyśmy mogli zacząć treningi. Harry jesteś kapitanem.

- Ja? Czemu ja?

- A kto inny? Ty jesteś najdłużej w drużynie i masz największe doświadczenie. Dasz sobie radę.

- Oby…

- Spoko stary. Pomożemy ci. Prawda Ginny?

- Jasne. A ty Hermiono masz jakieś plany na wieczór, czy pójdziesz z nami?

- Wiecie co, ja chyba pójdę do biblioteki i napiszę esej na Transmutację.

- Ale mamy jeszcze tydzień czasu na to!- zdziwił się rudzielec.

- Tak, ale pewnie na następny tydzień zadadzą nam jeszcze coś, więc chcę mieć to już z głowy.

- Okej, ja spadam, bo umówiłam się z Luną i idziemy do Hagrida. Powodzenia na Eliksirach!- wykrzyknęła już odchodząca Ginny.

- Tak, na pewno nam się przyda... Ron przestań się obżerać tymi muffinkami i chodźmy już na te nieszczęsne zajęcia.

Na ostatniej lekcji Snape powiedział im, że mają do uwarzenia eliksir, który oceni ich umiejętności w dokładności przygotowywania i dodawania składników. Nie był to trudny eliksir, przynajmniej dla Hermiony, ale na jego uwarzenie potrzeba było chyba ze dwadzieścia składników!

- Cały proces warzenia trwa dwie godziny. Jeśli nie będziecie dokładnie siekać i wrzucać składników, czas jego warzenia się skróci. Ergo, kto będzie dłużej warzyć, tym jego eliksir będzie lepszy. Kto skończy, może wyjść. Na końcu mikstura powinna mieć błękitny kolor. Po jego uzyskaniu podnosicie rękę, ja podchodzę i oceniam, a wy wychodzicie. Jasne? To do roboty!

Hermiona zabrała się do pracy. Wzięła pierwszy składnik i według instrukcji zaczęła go siekać pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Z każdym kolejnym składnikiem praca była coraz bardziej nużąca, lecz musiała się skupić, aby wszystko robić dokładnie. Po pół godzinie dostrzegła, że obok niej Ron podniósł rękę. Tak szybko? Przecież to nawet nie połowa. Zerknęła do kociołka kolegi i rzeczywiście jego mikstura miała jasnobłękitny kolor. Wróciła spojrzeniem do swojego kociołka. Ona miała dopiero kolor żółty, czyli jest niewiele przed połową warzenia. Snape podszedł do Rona z notatnikiem i odrzekł.

- Tak myślałem Weasley, że będziesz pierwszy, ale trzydzieści cztery minuty? To chyba nowy rekord. Won!

Ron szybko uciekł z sali, a profesor zaczął spacerować między stolikami, przyglądając się pracy uczniów. Nic nie komentował, co było trochę dziwne, ale Hermiona więcej mu się nie przyglądała, tylko wróciła do pracy. Kiedy dodawała przedostatni składnik, jej eliksir zrobił się zielony. Teraz trzeba było poczekać pięć minut i dodać ostatni, po którym eliksir miał zrobić się błękitny. Podniosła głowę i z zaskoczeniem zauważyła, że w klasie została sama. Była tak skupiona, że nawet nie zauważyła jak wszyscy po kolei opuszczali salę. Snape opierał się o ławkę naprzeciwko Hermiony i z obojętną miną przyglądał się uczennicy. Kiedy spojrzenie dziewczyny zatrzymało się na nim, uniósł brew.

- Coś nie tak Panno Granger?

- Nie… Nic… Po prostu nie zauważyłam, że zostałam sama.

- Przedostatni wyszedł Pan Malfoy, który opuścił klasę pół godziny temu.- odparł spokojnie profesor.

Pól godziny temu? Chwileczkę… Jak długo ona tu siedzi?

- Wyprzedzając twoje pytanie. Jesteś tu od dwóch i pół godziny, a za godzinę jest kolacja.

- Ale Pan przecież powiedział, że ten eliksir waży się dwie godziny, więc jakim cudem…

- Na poziomie szóstej klasy warzy się najwyżej przez dwie godziny. Ja warzę ten eliksir pięć godzin.

Hermiona zastanowiła się chwilę nad tym, co powiedział profesor i uśmiechnęła się szeroko wielce z siebie zadowolona.

- Nie szczerz się tak Granger. Myślałem, że zajmie ci to trochę dłużej, ale widocznie nie można po tobie się niczego spodziewać. Idź już.

Hermiona poczuła się trochę urażona, a trochę doceniona, ale czego można się spodziewać po Snape'ie i tak był to największy komplement jaki od niego dostała.

- Ale przecież nie skończyłam, jeszcze…

- Idź, ja to dokończę.

Hermiona zaczęła zbierać swoje rzeczy, kiedy usłyszała bardzo cichy głos profesora:

- Dwadzieścia punktów dla Gryffindoru…

Spojrzała szybko w stronę Snape'a, ale ten siedział za burkiem, sprawdzając jakieś kartkówki. Nie mogła się przesłyszeć. Przyznał jej punkty. Jej! I to ile punktów! Zabrała swoje rzeczy i z lekkim uśmiechem na ustach pożegnała się szybko i wyszła.