To był już trzeci raz w tym tygodniu, gdy Jean zaspał na trening. Zbiórka odbywała się w naprawdę wczesnych godzinach, a cały oddział wybiegał dokładnie minutę przed czasem, nie martwiąc się śpiącym w najlepsze Jeanem. Raz na jakiś czas ktoś szturchał go lub oblewał zimną wodą. Czasem jednak zwykłe przepychanki, z śpiącym jeszcze chłopakiem nie wystarczały. W takich chwilach Jean zanurzony był w zmysłowej krainie snu. Czasami wracał do czasów swojego dzieciństwa, jednak najczęściej śniło mu się, że obejmują go ciepłe ramiona. Nie były to silne ramiona, ale nie były też wątłe. Po prostu zwykłe ramiona, w których czuł się bezpiecznie.
Niestety zawsze musiał się obudzić. Jednak nie zderzał się brutalnie z rzeczywistością, gdy się budził. Niektóre pobudki mógł nazwać nawet…miłymi.
Jean naprawdę lubił spać długo i zasypiać na treningi. Bo w te dni budził go Marco. Promienny uśmiech przyjaciela sprawiał, że z jakiegoś powodu cały jego gniew ulatywał i ogarniał go dziwny spokój.
-Jean? – najpierw ciche pytanie. Ciemnowłosy chłopak nie podchodzi nawet jeszcze do łóżka.
Młodszy chłopak leży na brzuchu, udając, że śpi. Ostatnio robi to coraz częściej.
To był już trzeci raz w tym tygodniu, gdy Jean udawał, że zaspał na trening.
-Jean, musisz wstawać, bo znów dostaniesz chłostę- w głosie chłopaka nie widać było zniecierpliwienia, a rozbawienie.
Bo Marco bardzo dobrze wiedział, że jego przyjaciel udaje, że śpi.
To był już trzeci raz w tym tygodniu, gdy Marco udaje, że jest nie świadomy tej całej gry.
Jean nie wie, że zaczyna oddychać szybciej, gdy starszy chłopak postanawia się wreszcie ruszyć z miejsca i prawie bezszelestnie podchodzi do łóżka.
Marco od samego początku uważał, że ta gra ma bardzo słodkie zasady. Dlatego postanowił dalej w nią grać, nawet, jeśli groziło to dodatkowymi godzinami treningu.
Ciemnowłosy, więc siada na szorstkiej pościeli, która w takich chwilach wydawała mu się niesamowicie miękka i delikatna.
-Jean. Naprawdę pora już wstać- mówił cicho i szturchał go lekko w ramie. Jean mruczał coś wtedy, jakby był zbyt pogrążony w śnie, aby zareagować.
Jego mruczenie nie było przekonujące, ale Marco naprawdę nie chciał przerywać tego słodkiego rytuału.
-Widzę, że muszę wykorzystać swoją ostateczną broń – powiedział, mając zamiar zmienić trochę zasady gry. Młodszy chłopak poruszył się nerwowo, wyczuwając tą zmianę- mam nadzieję, że po tym się obudzisz.
I wtedy opiera dłoń na łóżku i nachyla się nad jego ciałem, muskając lekko ustami jego czoło. Gdy podnosi się, widzi zdziwione spojrzenie młodszego chłopaka i uśmiecha się do niego.
A Jean widzi tylko roześmiane oczy i delikatne piegi pod nimi. Spoglądanie w nie daje mu niemal tyle ciepła ile dają mu te ramiona ze snu.
-Nareszcie się obudziłeś, Jean.